Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
271
BLOG

Pep, dlaczego?

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Zakończyła się dziś pewna era w futbolu. Pep Guardiola nie przedłuży swojego kontraktu z FC Barcelona, a tym samym można mówić o końcu tej genialnej drużyny, która z pewnością jeszcze przez dziesięciolecia będzie królowała we wszelkich zestawieniach, podsumowaniach a co ważniejsze - będzie królowała w sercach kibiców. Będziemy opowiadać swoim wnukom o tym jak to mogliśmy podziwiać na własne oczy piłkarską sztukę rozgrywaną w teatrze na Camp Nou. Tak samo jak nasi rodzice, czy dziadkowie opowiadali nam o magicznych drużynach w rodzaju Realu z Puskasem i Alfredo Di Stefano, reprezentacji Holandii z Cruyfem, Brazylii z Pele, Argentyny z Maradoną czy Polski z Deyną i Latą.

Przyznam że jeszcze się z tego do końca nie otrząsnąłem. Możliwość odejścia Pepa z Barcy traktowałem podobnie jak zapowiedzi JW w kwestii opuszczenia Polonii, czyli jako temat dla dziennikarzy do podgrzewania nakładów gazet. Jednak stało się.

Jeśli ktoś myśli - co się stało, odszedł tylko trener, przyjdzie inny i Barca nadal będzie grała jak dawniej - to nie ma ani krzty racji. Żadna drużyna nie może grać na takim poziomie jak robiła to przez kilka sezonów Barcelona, traktując futbol li tylko jak wykonywany zawód. To musi być coś więcej. To "coś więcej" dał właśnie Pep. Bo jak powstaje drużyna magiczna? Wtedy kiedy następuje sprzężenie pomiędzy zawodnikami a trenerem. Kiedy wytrąca się pewnego rodzaju ulotna chemia. Bo powiedzmy sobie szczerze. Indywidualnie większość piłkarzy Barcelony, gdyby przenieść ich do innego klubu z pewnością popadłaby szybko w przeciętność i szarzyznę. Ale to nie jest zwykły klub i nie był to zwykły trener.

Guardiola jest bowiem trenerem, który przywrócił tej profesji splendor i prestiż. Jego wyważone i spokojne wypowiedzi, jego zachowania zawsze nachechowane klasą i rozsądkiem były jak łyk źródlanej wody po pobudce na ciężkim kacu. Jeśli Mourinho nazwać Lordem Vaderem futbolu to z pewnością Pep byłby Lukiem Skywalker'em.

Nie będzie już takiej Barcelony i nie będzie już takiego Guardioli. Podobnie jak nie ma dziś np. Rijjkaarda, który stworzył podwaliny pod wielką Barcę Guardioli a dziś egzystuje w stanie futbolowej śmierci - niedawno wywalono go na pysk z jakiegoś rosyjskiego klubu. To trochę tak, gdy rodzinę opuszcza ojciec. Żadna rodzina potem nie będzie już tą sama rodziną, to dla mnie najzupełniej oczywiste. Barcelonę czeka kilka lat chudych i popadnięcie w okres smuty. Czeka nas też kilka sezonów dominacji Realu. Im mocniej Barca będzie chciała grać tak jakby nic się nie stało, tym gorzej będzie jej to wychodziło.

Na koniec kwestia najważniejsza. Czemu właściwie Pep zdecydował się nie trenować już dłużej Barcelony? Bowiem w tym klubie niemal tak samo ważna jak sama piłka, jest polityka tocząca się w gabinetach. Barcelona to klub, w którym panuje coś na wzór demokracji. Wszyscy kibice (socios) płacą "podatki", a szefem klubu może zostać każdy z nich, ten kto przekona owych socios do siebie w wyborach. Prezesi tego klubu muszą walczyć nie tylko z rywalami z innych klubów, ale też z istniejącą zawsze zjadliwą opozycją. Poprzedni szef Barcelony, do dziś ciągany jest przez aktualnego po sądach, gdzie musi udowadniać że nie defraudował klubowej kasy. W takich warunkach trenerowi jest podwójnie ciężko. Sądzę, iż porażki w lidze i LM były dla Pepa jedynie wygodnym pretekstem, aby wymiksować się z tego toksycznego układu. Dobrze wiedział też na pewno, że coś się kończy. Każda magiczna drużyna ma kilka lat, kiedy może szeroko rozłożyć swój wielobarwny i dumny ogon. Nigdy nie trwa to wiecznie. Dobrze wiedzieć kiedy to wyczuć. Pep z pewnością to wyczuwa gdyż jest inteligentnym człowiekiem.

No ale i tak smutno trochę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości