Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
552
BLOG

Coście zrobili z Salonem?

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Rozmaitości Obserwuj notkę 3

Moja poprzednia notka, pisana jeszcze na starym silniku, była napisana w tonie, mimo wszystko, dość asekuracyjnym. Było to jednak do przewidzenia, że przypominać musiało to pocieszanie się wzajemne ludzi, których za chwilę się eksmituje za drzwi, do jakichś kolorowych baraków. Przypuszczałem, że będzie kiepsko, ale dziś, kiedy mam już przed oczami ten namacalny czarno-żółty dowód na koniec pewnego etapu w moim i wielu innych blogerów internetowym żywocie, zrobiło mi się naprawdę smutno. 

I można pitolić jeszcze z godzinę, a naga prawda jest taka: nie ma już Salonu. To znaczy nazwa została, ale uleciało wszystko to czym ten Salon, w którym współuczestniczyłem dziewięć lat, był i trudno mieć nadzieję, że kiedyś to powróci. Zamiast swojej starej przytulnej małej kajutki z niebieskim paskiem na górze, mam jakąś czarno-żółtą celę. Czuję się jak pierwszego dnia w szkole. Nie wiem gdzie są tak dobrze znani koledzy z przedszkola, jeden siedzi w jednej klasie, inny jeszcze zapłakany w świetlicy, a pozostałych ani widu ani słychu.

Na górze jakieś wielkie zdjęcia z podstarzałymi facetami, reklamujące wieści już po stokroć obtłuczone we wszelkich mediach, potem filmiki, potem jeszcze spis blogerów, potem reklama, jeszcze raz filmiki, jeszcze jedna reklama i dopiero wtedy małe, ściśnięte niczym kury w ciasnej izbie ksywki blogerów, próbujących jeszcze udawać, że nic się takiego nie stało. Na ten widok doprawdy zbiera się na płacz. 

Naprawdę, przykro na to patrzeć. Przykro myśleć, że to miejsce już nie odzyska swojego powabu. W moich oczach na pewno. Nie chodzi tylko o layout, tylko o to, że po prostu ktoś wziął i wyrwał serce czemuś co dawało nam wszystkim tyle emocji, temu też, co miało ogromny wpływ na myślenie wielu ludzi o ważnych sprawach dla Polski i co mogło jeszcze przynosić jakiś pozytywny rezultat. To coś, co straciło właśnie serce, wydawało się być czymś nie do pokonania, a okazało się, że wystarczy niecała doba, żeby kilku informatyków zamieniło to w stertę kłaków.

I oczywiście ktoś może sobie roić, że odbuduje się Salon gdzie indziej. Jest to oczywista bzdura. Ten Salon już nie wróci, bo nie wróci też już ludzkie zaufanie. Być może wróci Salon-nie-Salon, być może ktoś znów w trudzie i wieloletnim znoju będzie zdolny wykonstruować coś podobnego, ale pewnie powstanie tam inny świat, bo nic dwa razy się nie zdarza. 

Dla nas jest to dobra nauka. Będziemy na przyszłość bardziej czujni, być może bardziej zatroszczymy się o własne podwórko. Mówię "my", ale mam na myśli różnych ludzi tu bywających, każdy z nich wyciągnie z pewnością swoje własne wnioski na temat tego co się właśnie stało. Wygląda na to, że internet przynosi inne niż rzeczywistość zagrożenia, i trzeba się na te zagrożenia inaczej zupełnie przygotowywać. 

I powtarzam. Nie chodzi o kolorki, układ strony czy wielkie zdjęcia. Chodzi o pewien brak wrażliwości i braku wyczucia. 

Piszę szczerze i otwarcie. Nie jestem w stanie funkcjonować w tym miejscu po takiej a nie innej trepanacji, nie tylko blogów ale i dusz. Nie będzie mi się tez chciało przewijać tysiąca zdjęć, żeby tam gdzieś pod śmietnikiem szukać nowych wpisów, a już na pewno nie chcę mi się czekać na komentarze z Facebooka. No cóż, jednak życzę sukcesów, bo świat bywa tak zaskakujący, że nie zdziwiłbym się gdyby za miesiąc tu wszystko hulało. Czego szczerze życzę. Ale ja już tego nie będę obserwował, bo ciężko by mi było, mając w pamięci te świetne dziewięć lat, i tych wszystkich fajnych ludzi, i nawet tych trolli. 

Tak, to jest właśnie pożegnanie. 

Powodzenia. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości