Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
2411
BLOG

Żona Radosława, czyli "Smoleńsk i 1/2-a"

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 35

Ostatnio jak wszyscy wiemy dużo mówiło się o filmie „Smoleńsk”. Nic na ten temat nie wspominałem, ponieważ ja akurat filmów nie oglądam prawie w ogóle, a już na pewno trudno jest mnie namówić na oglądanie produkcji rodzimego chowu. Polskie kino jest dramatycznie zapaskudzone i to na kilka sposobów. Raz, że po prostu nie ma w nim niemal żadnych pieniędzy i w związku z tym nie jest możliwe nakręcenie czegokolwiek znośnego. Dwa, że polscy aktorzy i reżyserzy zamienili się w publicystów politycznych, a tym samym dostosowali się do poziomu polskiej publicystyki. Jest więc polski przemysł filmowy miejscem, w które nie zaglądam z zasady. Wątpię abym obejrzał i „Smoleńsk”.

Zdania w kwestii filmu pana Krauze są podzielone w ten sposób, że jedni mówią, że nie jest taki zły, a drudzy mówią, że jest straszny i kłamliwy. Czyli same niedobre wiadomości. Nie wypada mi z racji bojkotu polskiej kinematografii zajmować w tej sprawie jakiegoś konkretnego stanowiska. Milczałbym dalej, gdyby nie to, że za kręcenie następnej części „Smoleńska” zabrała się żona Sikorskiego. Jej scenariusz jest namacalną wizualizacją tego, jak wyglądałby film o katastrofie smoleńskiej wyprodukowany przez wiadome siły. Skoro jacyś niezwykle zabawni internauci zaklasyfikowali „Smoleńsk” do kategorii fantasy (czy si-fi?) to na jakiej mianowicie półce trzeba by postawić dzieło żony Radka Sikorskiego? Trzeba by chyba skorzystać z kontaktów żony Radosława i uderzać do samego Disneya, tylko on chyba mógłby się z tym zmierzyć. Choć jak znam życie to zamiast Disneya skończyłoby się na Machulskim.

Sedno tej notki jest takie, że film pod tytułem „Smoleńsk” jaki on by nie był, czy fatalny, czy tylko średnio nieudany, i tak parę osób strasznie zdenerwował. I to w sposób niezwykle spektakularny trzeba przyznać.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka