Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
3157
BLOG

Ręka świerzbi, ale bądźmy spokojni...

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 72

Nie to żebym komuś z tego powodu robił wyrzuty, ale tak się składa, że przyszło mi żyć wśród osób w zdecydowanej większości po prostu niewierzących. Często nie jest to nawet ateizm, ale coś moim zdaniem jeszcze gorszego, to po prostu zobojętnienie wobec własnych dusz i zdecydowane odrzucenie jakiejkolwiek refleksji duchowej. Bierze się to tylko i wyłącznie z tego, że żyjemy w czasach przedziwnych, gdzie świat ziemski praktycznie nie daje możliwości odetchnięcia od konsumpcji i poprawiania własnego komfortu życia. Warszawa i jej okolice to miejsce, gdzie jakiś tajemnicze podciśnienie zasysa i niszczy niemal wszystko co nie jest cyniczne, a na to miejsce wlewa lukrowaną nicość, bez której wydaje się, że nie da się żyć. Znam też osoby wierzące, ale nie potrafiące inaczej rozmawiać o Kościele jak o instytucji zżeranej przez problem numer jeden, czyli brak możliwości wzięcia ślubu przez księży, co być może sprawiłoby, że nieco by się wyluzowali.

Po co piszę o czymś co każdy wie, i to po raz setny? Bo naprawdę często zastanawiam się, jak w takiej sytuacji ten nasz Kościół jeszcze w ogóle istnieje. Ataki z jednej strony stały się już czymś prozaicznym, natomiast dochodzą teraz jeszcze razy z drugiej, żądające by ten Kościół przestał „klepać zdrowaśki” tylko pokazał temu i tamtemu, gdzie jego miejsce. Wychodzi na to, że jednak to wszystko kręci się bez względu na to co my tutaj wyrabiamy.

I tak sobie myślę, że istnienie Kościoła w Polsce opiera się na dwóch filarach. Po pierwsze – na tych wszystkich starszych ludziach, drepczących co rano na mszę. To oni nie uznają kompromisów – wiedzą, że jeśli i oni zaczną doktoryzować się z internetowej teologii, to będzie bardzo ciężko. Przypomina mi się ten słynny staruszek z jeszcze bardziej słynnego filmiku. Na pytanie reportera bodajże Superstacji o to, czy Kościół nie za dużo sobie pozwala padła pamiętna odpowiedź: „ręka mnie świerzbi, żeby panu przypier...lić”.

Drugi filar to młodzież. Kiedy miałem naście lat przeszedłem trzy razy trasę pielgrzymki z Warszawy do Częstochowy, nie mając w sobie ani cienia wiary. Potem mijały długie lata, aż w końcu dużo się zmieniło, i jestem dziś prawie pewien, że tamte trzy razy to było małe zasiane ziarnko.

Nieustannie wyświetlające się w SKM „NaTemat.pl” puszcza w tych dniach naokoło info, że jakiś katolicki publicysta wezwał młodzież szykującą się na ŚDM, by uważała z narkotykami, a jeśli będzie chciała się bzykać, to lepiej żeby miała przy sobie antykoncepcję. Pierwszy odruch jest oczywiście automatyczny. „Ręka mnie świerzbi, żeby panu przypier...lić”. Ale z drugiej strony – mając w pamięci swoją drogę, to wiem dobrze, że nawet jeśli jakaś część tej młodzieży z całego świata przyjechała do nas, nie tylko po to żeby się modlić, to ziarno i tak zostanie zasiane, panie drogi z „NaTemat.pl”.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka