Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
3816
BLOG

Chrześcijańskie multi-kulti? Proszę bardzo.

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 98

Do mojego podwarszawskiego miasteczka przyjechali goście. Z Gwatemali. Jest ich konkretnie sto dwadzieścia osób, a informację o dokładnej ich liczbie przekazał ksiądz w czasie mszy. Pierwszy raz zobaczyłem ich na peronie. Chmary gwatemalskiej młodzieży, poza tym że nieco innego odcienia skóry i o zdecydowanie kruczoczarnych fryzurach, niczym nie różnią się od naszych studentów. Co chwila robią sobie selfie, są modnie ubrani, śmieją się, śpiewają. Nie sposób też nie spotkać ich na naszych swojskich uliczkach, w sklepach i w parkach. Nie wzbudzają już praktycznie żadnej sensacji, wystarczyło ledwie kilka dni, by wtopili się w społeczeństwo i żeby przyzwyczaiły się do nich nawet miejscowe pijaczki. Wzbudzają same pozytywne odczucia, bo nie sposób uśmiechnąć się na ten ich otwarty sposób okazywania radości z tego powodu, że pokonali taki kawał drogi, nie z powodu biznesu czy tam socjalu. No i co ciekawe, punkt zborny mają nigdzie indziej jak w naszym kościele. Jak to jest, że właśnie tam znaleźli schronienie i opierunek (bo nie mieszkają w hotelu, cała ta ponad setka ludzi śpi w mieszkaniach parafian) i jakoś żaden agresywny katolik ksenofob nie pokazał „ciapatemu” miejsca w szeregu, ani też żaden z Gwatemalczyków, ludzi bądź co bądź z drugiego końca świata, nie zaprezentował nawet cienia agresji wobec obcych sobie ludzi. Jeśli by przyjąć prawdę objawioną płynącą z łam polskojęzycznych mediów, gwatemalska młodzież, powinna być strzeżona przez policję i przez KOD dwadzieścia cztery godzinę na dobę. Tymczasem mamy zdrowe multi-kulti.

Naprawdę, mam swoje lata i nie ma już we mnie cienia naiwnej wiary w to, żeby na przykład taki Szabłowski zrozumiał o co mi tutaj chodzi. Nikt bowiem normalny nie ma problemu z kolorem skóry innego człowieka, ani z tym, że pochodzi z innego kraju. Problemy zaczynają się wtedy, kiedy ktoś przyjeżdża w nowe miejsce i nie rozumie, jakimi wartościami chcą kierować się gospodarze. A już będąc zupełnie szczerym, to te problemy zawsze się zaczynają, gdy goście są albo islamistami, albo ateistami. Bo wcześniej czy później coś im się nie spodoba u miejscowych i wtedy albo zaczynają strzelać, albo kombinują jak tu spuścić lwy ze smyczy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka