Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
1678
BLOG

Bloger-analityk szuka Pokemona

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 27

Pamiętam czasy, gdy mój nieżyjący już od dawna dziadek, psioczył na telewizję, choć przecież wtedy były ledwie dwa kanały komuszej telewizji, a w dodatku Dziennik Telewizyjny leciał jednocześnie na obu kanałach, żeby nikt nie mógł uciec od propagandy. Dziadzio nie mógł pojąć, jak można siedzieć przed tym pudłem i się w nie wpatrywać. On tylko prawilnie rano słuchał szumiącego radyjka siedząc w swojej pasiastej pidżamie, obierając jabłko za jabłkiem. Ja tymczasem nie dawałem rady zrozumieć, dlaczego dziadek nie chce oglądać dobranocki, skoro tam latają takie fajne stworki, których nie można zobaczyć nigdzie indziej.

Dziś sam jestem dziadkiem (żart, nie jestem) i nie mogę wyjść ze zdumienia, gdy widzę, jak w okolicznym parku jacyś młodzi ludzie chodzą stadkami z telefonami w ręku i chyba szukają tych Pokemonów. A to przecież nie wszystko, bo lada moment na rynek z pełną parą wjadą okulary do wirtualnej rzeczywistości i być może to ostatnia chwila, żeby znaleźć sobie jakiś przyjemny domek na wsi i tam się schować niczym w mysią dziurę. Nawet w towarzystwie nie dzielę się tego typu przemyśleniami, bo i po co? Żeby usłyszeć, że przecież to bardzo fajna zabawa i czego ja się znów czepiam?

Wszystko to sprawia upiorne wrażenie, jeśli połączyć je z wydarzeniami w Turcji. Czytałem wiele pochwalnych peanów o tym, że to niesamowite móc tak na bieżąco dowiadywać się co się tak naprawdę dzieje w Stambule dzięki portalom społecznościowym. Ja akurat na bieżąco gapiłem się w internet przez pół nocy z piątku na sobotę i obierając jabłka, starałem się zachować zimną krew. Nie wiem jak ostatecznie było, ale w pewnej chwili pojawiały się informacje, że w Turcji nie działa Twitter i Facebook. Może ktoś to sprawdzi i mnie wyprowadzi z błędu, ale jeśli jest to prawda, to chciałbym dowiedzieć się, jak to ktoś zrobił, to znaczy jakim przyciskiem wyłączył internety, wreszcie dlaczego potem to już działało, tak że urocza pani prezenterka puściła ze smartfona przemówienie Erdogana.

Tak czy siak, to potem ruszyła standardowa lawina analiz i domysłów. W głównej mierze płynąca od osób, których jedyny kontakt z Turcją to kupowanie w przeszłości gum Turbo i oglądanie meczów Galatasaray, albo w wersji de luxe, wakacyjny pobyt all inclusive.

Poczytałem tego trochę, i po godzinie miałem dość. Nawet wtedy, gdy do akcji ruszyli obudzeni przy biurkach eksperci od spraw tureckich i wypowiadający się ze swadą, jakby siedzieli w jednym pokoju z panem Recipem. Jestem już doprowadzony do takiego stanu nieufności wobec mediów, że nie wierzę niczemu płynącemu z mainstreamu. Bo to przecież żaden problem zadzwonić z Turcji do Polski i uzyskać dowolnej temperatury wypowiedź na temat faszystowskiego reżymu w Polsce, albo o tym, że przeciętny Polak, to katolik żydożerca. Taka to jest wartość medialnych pokemonów. No i teraz od należy wybór – szukamy tych pokemonów, czy też raczej idziemy na zwykły spacer.

Na koniec tej niekonkretnej notki chciałbym odnieść się do wypowiedzi Marty Kaczyńskiej. Szanuję Martę Kaczyńską, może ona liczyć na moje poparcie. Rozumiem też sedno tej jej wypowiedzi o pomyśle Macierewicza i rozumiem jej tok rozumowania. Jednak obserwując to co dzieje się w Polsce od kilku lat, muszę zostać przy swoim zdaniu - mam nadzieję, że gdybym miał szansę przedstawić swoje uzasadnienie, też by mnie zrozumiała. Myślę, że jest taki czas teraz, że nie możemy zadowolić się zajrzeniem za jedną tylko kotarę. Bo za tą kotarą zawsze jest jeszcze jedna, a potem następna i następna. Odsunięcie jednej nie może nam już wystarczyć. Musimy zrywać każdą po kolei i liczyć, że nie skończymy jak te pokemony.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka