Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
3842
BLOG

Pierwsze cuda IV Rp: lewitujący Zybertowicz

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 83

Jedną z kilku różnic jaką można by wskazać, pomiędzy elektoratem PiS i PO jest z pewnością stopień krytycyzmu wobec „swoich”. Ja osobiście znam wyborców PiS-u, którzy z niemal masochistyczną skłonnością od rana do wieczora psioczą na wszystko co związane z obecnym rządem. Gradacja tego autokrytycyzmu jest dosyć szeroka – natomiast pewne jest, że wielu z sympatyków PiS zdaje sobie sprawę z istnienia licznych słabych punktów w tym całym projekcie, i jestem też pewien, że każdy z nas mógłby wskazać takich „czarnych punktów” przynajmniej ze dwadzieścia, i to tak od ręki. Ja osobiście widzę ich ze trzy razy tyle i obserwuję je każdego dnia z rosnącym niepokojem. Na co dzień jednak staram się to wypierać i za dużo o tym nie myśleć, bo i po co? Wiadomo jednak, że ucieczka przed rzeczywistością nie zawsze się udaje. 

Postanowiłem w dniu wczorajszym przeprosić się z Klubem Ronina i jak się okazało, nie był to najlepszy pomysł. Ja ogólnie doceniam to, że tym ludziom chce się coś tam wokół tego klubu robić i nie chcę się nad nimi przesadnie znęcać. Zapewne ich intencje jeśli chodzi o zaproszenie na wykład pana Zybertowicza były jak najbardziej czyste. Stało się jednak coś wyjątkowo niesympatycznego i jak mniemam nie jest to drobiazg do zapomnienia. Zachowanie Zybertowicza podczas wczorajszego odczytu musimy traktować jako już nie dzwoneczek alarmowy, ale dzwon Zygmunta. 

Najchętniej w ogóle nie zagłębiałbym się w szczegóły tego Zybertowicz-show, ale postaram się tu ująć jak najbardziej skrótowo. Zacznę od tego, że nigdy nie byłem fanem tego pana. Wiem, że posiada on „nasz” ósmy dan i na samo jego nazwisko rozszerzają się źrenice prawicowej publiki. No dobrze, ale to że on moim zdaniem po prostu ględzi, nie byłoby niczym groźnym. Tymczasem Zybertowicz oprócz standardowego ględzenia a'la męska wersja Staniszkis zaprezentował taką butę, że nie wiedziałem gdzie mam podziać oczy. Ma owa buta nieodłączny związek z wejściem przez tego pana w tak zwane twarde instytucje. Prezydent Duda wpadł bowiem na znakomity pomysł, żeby Zybertowicz został jego doradcą. I stało się najgorsze. Ględzący dotąd zakurzony naukowiec zamienił się w rewizora. 

Tu już nawet nie ma co mówić, o tym, że rewizor na samym początku ponarzekał na Roninowe mikrofony i coś tam plótł, że jak on bywa u „kosmopolitów”, to tam zawsze wszystko działa bez zarzutu, a jak za coś się bierze prawica to jest bida z nędzą. Już wtedy zacząłem podejrzewać, że to się skończy czymś niedobrym. No i doszło do czegoś, co w ambitnych zamiarach Orła, miało być serią pytań, a kończyło się czymś tak żenującym, że naprawdę nie mam nawet pomysłu jak się za to zabrać. Powiem może tylko tyle – na pytanie o zagraniczne fałszywe publikacje, Zybertowicz odparł, że „publikacje zostaną aresztowane” i zrobił minę jakby zarazem opowiedział najlepszy kawał na świecie i zamienił pytającego w ostatniego cymbała. Resztę jego odpowiedzi można sobie zobaczyć w internecie, zresztą rewizor tak właśnie polecił jednemu z widzów, który zadał pytanie podobne do czyjegoś wcześniejszego. "Proszę sobie odtworzyć w internecie, to się pan dowie" – tak to poszło dokładnie. 

Poza tym rewizor kładł mocny nacisk na swoje stosunki z prezydentem. „Mówię do prezydenta <dzień dobry> – prawił – i to jest jedyny fragment naszej rozmowy jaką mogę odtajnić”. I co? Czujecie tę moc? 

Ktoś powie – czepiłeś się Zybertowicza, bo nie masz kogo. Być może, ale naprawdę, mam głębokie przekonanie, że Polakom marzy się władza nie tylko mądra i uczciwa, ale też jakoś tam skromna. Czasy pewnych siebie urzędników państwowych, patrzących z góry na swoją trzodkę powinny się wreszcie kiedyś skończyć. A już politycy i eksperci wspierający PiS wypadają w tej roli wyjątkowo niedobrze. 

Powtarzam, nic wielkiego się nie stało. Być może to wypadek przy pracy, a Zybertowicz prywatnie to człowiek do rany przyłóż i pełen empatii dla maluczkich. Jednak gdzieś w kącie głowy coś mi podpowiada, że oni tam już naprawdę mocno okrzepli na tych wszystkich stołkach i niewykluczone, że bliska jest chwila, gdy pierwsi z nich stracą kontakt z podłożem. Jedyne co mogę na to powiedzieć, to to, że jak z tych stołków spadną, to będą sobie mogli obejrzeć drogę swojej i co za tym idzie naszej klęski z odtworzenia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka