Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
1829
BLOG

Biedni, oszukani Niemcy. Powtórzyć półfinał.

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 67

Mam taką dziwną przypadłość, że w ogóle nie interesuje mnie wielogodzinne dyskutowanie na temat błędów sędziowskich w piłce nożnej. Naprawdę, szkoda na to czasu. Nigdy nie udało mi się przekonać rozpalonego jakimś błędem sędziowskim człowieka, że te błędy muszą być wkalkulowane w ten sport, tak samo jak kiksy napastników, czy obcinki obrońców. Nie ma też szans na to, by siedząc przed telewizorem z browarem w łapie przeprowadzić błyskawiczne śledztwo i sprawdzić, czy dany sędzia niedowidzi, czy też może przyjął kopertę. Nie docierają też tłumaczenia, że w piłce nożnej zawsze można stratę gola odrobić i w głównej mierze o to w tej zabawie chodzi. Jeżeli jakaś drużyna nie jest w stanie zmobilizować się do przeprowadzenia skutecznej kontry po tym jak została zraniona, to znaczy, że ta drużyna po prostu do niczego się nie nadaje i porażka słusznie jej się należała. Wtedy zawsze włącza się jakiś typ, który zaczyna opowiadać, że on grał piętnaście lat temu, jak jeszcze wyglądał normalnie, a nie, jakby połknął arbuza w całości, w lidze parafialnej i on doskonale zna ten smak, jak to siada morale przy niesprawiedliwym sędziowaniu. Wtedy ja już dłużej nie polemizuję, bo zaczynam rozumieć, że mam do czynienia z kimś, kto po prostu nie rozumie czym jest rywalizacja sportowa, i że ona toczy się zazwyczaj na wielu płaszczyznach. 

Piszę o tym, bo jestem bombardowany zewsząd pełnymi „bulu” litaniami o niesprawiedliwości jaka spotkała Niemców. Ja swoim zwyczajem, gdy Hajto zaczął się wczoraj wypłakiwać w mikrofon w stylu: „jak ten sędzia mógł zagwizdać taką rękę w takim meczu i w takim momencie”, przyciszyłem głośniki, bo te pseudo-sędziowskie biadolenia tych wszystkich trutni z roku na rok coraz bardziej psują mi przyjemność z oglądania meczów. 

Na nich jest zawsze jedna prosta akcja. Bardzo jestem ciekaw, jak wyglądałoby Hajtowe darcie szat, gdyby nastąpiła taka sytuacja:

Półfinał Polska – Walia. Jest końcówka pierwszej połowy, Polacy delikatnie przyciskają Walijczyków, w naszych domach pachnie potem i wódką. Nagle Grosicki robi rajd po skrzydle, wrzuca ciętą piłkę w pole karne. Do główki skaczą zgodnie Lewandowski i powiedzmy Williams. Piłka ociera się o nadgarstek walijskiego wycinaka. Gwizdek milczy. Trybuny ryczą. Zawodnicy w białych koszulkach, jak rażeni gromem, wyrzucają ręce w górę w niemym proteście. Glik, Pazdan i reszta otaczają sędziego kordonem sanitarnym, a ten cofa się dotykając znacząco kieszonki z kartkami. W tym czasie w telewizji leci osiemnasta powtórka ujęcia w slow motion – z siedemnastu ujęć wynika, że piłka dotyka nadgarstka, natomiast z następnych dwudziestu, że chyba jednak nie. Po przerwie Polacy już się nie podnoszą. Cofają się, bo przecież w futbolu odrabianie strat, to coś niespotykanego. W osiemdziesiątej minucie Bale wali bombę, nasz fatalny Fabiański rzuca się nie w te stronę i jest po zawodach. 

I co wtedy? Beata Szydło zapewne powiedziałaby coś stylu poprzednika, czyli „chciałam zabić sędziego”. Sędzia miałby zapchaną skrzynkę mailową pogróżkami. Nasze wnuki wspominałyby latami pamiętną „rękę diabła”. A eksperci? Wiadomo. Udowodniliby nam niezbicie, że muśnięcie nadgarstka piłką spowodowało pośrednio naszą klęskę, i był to moment, który zadecydował o naszej grze w drugiej połowie. A Hajto? Hajto zapewne stałby na czele tych, dla których ten niesprawiedliwy sędzia to ostatni cham. Ach, zapomniałem dodać, że mistrzostwa odbywają się w Walii? Jeśli tak, to już dopowiadam. Tak, właśnie tam się odbywają. A że wczoraj się dziwił, że sędzia zagwizdał takiego karnego, w takim meczu i w takiej minucie? No to co?

Tak więc Niemcy padły ofiarą uknutego spisku. Żartuję oczywiście. Niemcy przegrały, bo po prostu zagrali słabo, nieskutecznie i dlatego też, że mają teraz drużynę słabszą niż zwykle i wczoraj to wylazło na wierzch, niczym ręka Loewa z portek. Jak to dobrze dla Niemców, że Brazylijczycy cztery lata temu nie zdołali uknuć spisku na swojej ziemi. Bo jasne jest, że wtedy nie byłoby mowy o 7:1. Jakiś przypadkowy faul, kartka i byłoby po Niemcach.

Czytałem gdzieś w internetach, że ktoś na Facebooku zaapelował, żeby powtórzyć te niesprawiedliwe rzuty karne z Portugalczykami, a ostatniego karnego zamiast Błasczykowskiego powinien strzelać Justin Bieber. I muszę przyznać, że wcale się z tego nie śmiałem. Proponuję powtórzyć półfinał Francja – Niemcy, a na wszelki wypadek należy wszystkim niemieckim piłkarzom poobcinać ręce. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka