Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
1565
BLOG

Nie znudziło wam się o Katarynie? No to jeszcze ja.

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 46

Nigdy nie udało mi się zrozumieć fenomenu Kataryny. Być może dlatego, że czytanie jej tekstów zawsze kończyło się w moim przypadku klapą. Pamiętam z jej kariery głównie to, że nie potrafiła wkleić na blog tekstu z worda, co robi się najprościej jak się da, czyli dusząc ctrl+v+shift. Wtedy to co napisaliśmy w komputerze używając najbardziej perwersyjnej czcionki traci swoje formatowanie i wyświetla się czytelnikowi tak jak trzeba. Wchodziłem na tekst Kataryny i widząc te małe kulfoniki, a zaraz potem niechęć autorki do podjęcia jakiejkolwiek próby doprowadzenia swojego pisania do porządku choćby przy użyciu spacji i entera, kończyłem swoje czytanie po szóstym zdaniu. W działalności Kataryny przeszkadzało mi jeszcze coś. Napuszony ton, chyba to najbardziej mnie odstręczało. Pamiętam że dawno temu, jeszcze wtedy, gdy Der Dziennik napędzali Karnowscy z Zarembą, przeczytałem tam wywiad z tajemniczą blogerką, która jest tak świetna, że w czasie dyskusji z nią należy po prostu przyklęknąć. No i nawet wtedy, te dziesięć lat temu, gdy dużo rozmitych głupich idei gościło w mojej głowie, potrafiłem wyczuć ten niezbyt zachęcający swąd. Oto mamy tajemniczą nieznaną nikomu blogerkę, do której bez problemu dociera redaktor Zaremba i przeprowadza z nią wywiad na osiem szpalt. Ja wtedy zaczynałem coś tam pisać i pierwsze moje skojarzenie z tym zajęciem było takie, że ja, człowiek który całe życie tyrał w budowlance i nie bardzo jeszcze wiedział kiedy wstawiać przecinek, może wstać rano lewą nogą, wysmarkać jakąś wypocinę i zebrać setkę komentarzy, a nawet zawisnąć obok Kataryny. Wydawało mi się to od początku czymś dziwnym i mało poważnym. Ale redaktor Zaremba cały się czerwienił rozmawiając z Kataryną, a ja w swej naiwności myślałem, że oni rozmawiają zamknięci w jakimś tajnym lokalu, a Kataryna ma na głowie kominiarkę i przepuszcza głos przez specjalny filtr, żeby redaktor Zaremba nie mógł się nawet domyślać z kim mu przyszło krzyżować pióro. Pamiętam to dobrze, Kataryna wieszała tekst i zaraz potem miała szejset natchnionych komentarzy. A ja nie byłem w stanie doczytać tego do końca, bo oprócz fatalnej czcionki targały mną dziwne przeczucia, że mam do czynienia z jakąś prowokacją – powtarzam, ja byłem wtedy w takim stanie, że traktowałem poważnie Marcinkiewicza, czy muszę dodawać coś więcej?

Zobaczyłem dziś w internecie jakiś screen z profilu Kataryny, na którym ona się niby nie pokazuje, ale widać twarz kobiety nakrytą czerwonym kapelusikiem z napisem Polska. I znów nie potrafię precyzyjnie się wypowiedzieć, ale gdy moim oczom ukazała się ta pani w tym kapelusiku poczułem pewnego rodzaju niską satysfakcję, że wtedy, te dziesięć lat temu choć wcale na to wówczas nie liczyłem Pan Bóg nie licząc się z moją nędzą wziął mnie za rękę i uchronił od niezdrowej fascynacji do których miałem i mam, niestety, ciągoty.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka