Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
3059
BLOG

Komedia Europejska

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 43

Na świecie dzieje się tyle strasznych rzeczy, że być może nie powinienem zajmować się takimi absurdalnymi pierdołami jak Komisja Europejska, ale przecież każdemu należy się chwila oderwania od spraw poważnych. Jak już tu kilkukrotnie wspominałem, to ten rząd tak średnio mi się podoba, oczekiwałem dużo więcej, ale też zawsze gdy już go krytykuję to przypominam, że żeby rząd PiS-u mógł być chociaż w jednej setnej tak złym rządem jak ten poprzedni, to musiałoby się stać... Nie wiem co by się musiało właściwie stać, Macierewicz nawet chodząc do tyłu nie mógłby być gorszym ministrem niż Siemoniak, nie ma takiej szansy. Tak więc to taka mała drobna optymistyczna dygresja, zanim znów zacznę słuchać, że PiS-u nie można krytykować. Otóż PiS można krytykować, nawet trzeba to robić, ponieważ my jako obywatele mamy wręcz taki obowiązek. I zapewniam, że to PiS-owi wyjdzie na dobre.

Trudno jednak krytykować PiS za to, że zabawia się z tą KE tak jak ja bawiłem się niegdyś z moimi dwoma kotami za pomocą wskaźnika laserowego. One niczego bardziej nie lubiły niż tego, gdy mogły sobie pobiegać bezsensownie za śmigającym po ścianach czerwonym punkcikiem, a dla mnie to było o tyle bezproblemowe, że mogłem to wszystko robić będąc rozpartym na fotelu a w wolnej ręce trzymając chłodny browarek. Moje kotki często przybierały podobne bezrozumne miny jak prominenci KE po spotkaniu z Beatą Szydło. Choć myślę, że one były nieco mądrzejsze niż prominenci, bo w końcu dawały spokój i szły spać. A oni jeżdżą za czerwonym punkcikiem od Brukseli do Warszawy w te i we wte i nie mają dość. Zastanawiam się kiedy im się to znudzi, jedynym środkiem zaradczym mogłoby być chyba odcięcie im refundacji kilometrówek, ale póki prezydentem Europy jest Tusk to chyba nie można na to liczyć. To wszystko jest dla nas o tyle kłopotliwe, że tak naprawdę to powinniśmy się zastanowić, czy nie obciążyć ich jakimiś kosztami za to, że nasza pani premier nie siedzi w URM i nie zajmuje się ważnymi sprawami tylko musi spotykać się z tymi niepoważnymi i dziwnymi ludźmi.

Dla nich sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Bo z każdym kolejnym odcinkiem tego serialu oni tracą resztkę powagi,  a każdy odcinek wygląda tak samo, tyle że zamiast braci Mroczków mamy Timmermansa i Shulza. Najpierw widzimy ich pohukiwania, że zaraz tak się zdenerwują, że przyjadą do Wawki i razem ze swoim kumplem Mateuszem zrobią porządek z tą straszną kobietą z broszką w klapie. Wtedy nasze ukochane portale zalewają wypowiedzi pani Witek w stylu „no chodźcie” a z drugiej strony poprawia Pawłowicz. No i kiedy wszyscy są już pewni, że za chwilę nastąpi gorące zwarcie, to Unici mówią, że nic podobnego, że oni chcą się dogadać. Na to znów wkracza pani Witek i cudowną europejską nowomową zapewnia, że rządowi też na niczym tak nie zależy jak na dialogu. Potem kilka wspólnych fotek i brukselska drużyna A wraca co do siebie, a nasz rząd może w spokoju dalej zająć się dopicowywaniem ustawy o frankowiczach.

Jeśli ktoś powie, że to nie ma żadnego sensu to będzie miał oczywiście rację. Ale jest z tego dużo dobrej zabawy. No i jest ważny bardzo aspekt wychowawczy, bo dzięki tym wszystkim harcom każdy może sobie uświadomić, że Komisja Europejska wzbudza mniej więcej tyle samo respektu co pierwsza lepsza straż miejska. Ma też bardzo podobne prerogatywy. Chociaż nie. Straż miejska może chociaż zatrzymać pijanego rowerzystę, albo założyć komuś klamrę na koło, a Timmermans może ewentualnie się tym wykazać, że trafi w odpowiednie drzwi bez włączonego GPS-a.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka