Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
2453
BLOG

Zabrali "demę", dali pińcet plus. Rosjanie kręcą beczkę.

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 34

Nie wiem jak tam u was na prowincji, ale u „nas” w Warszawie demokracja leży i kwiczy. W SKM-ce wyświetla się portal naTemat.pl a na ulicy codziennie mijam sympatycznego gazeciarza rozdającego wydawaną przez Agorę bibułę pod wielkomiejskim tytułem „Metrocafe”. Ten gazeciarz codziennie mówi do mnie „miłego dnia” a ja codziennie nie biorę tej gazetki, bo i tak zaraz schowam się pod cudowną nowoczesną wiatą postawioną przez nikomu nieznaną i nieposiadającą żadnych powiązań biznesowych firmę. Jakby nie było wiat, to bym sobie chociaż tę bibułę rozpostarł nad łbem. My tu w Warszawie w podziemiu walczymy o „demę”, a wy? Co zrobiliście na przykład dzisiaj, żeby „demy” było więcej? Wnioski o 500+ złożone? A może trzeba wam wysłać odpowiedni okólnik?

Majówka miała być bezstresowa, a tu czytam, że rosyjski samolot wykręcił beczkę nad amerykańskim okrętem pływającym po „ międzynarodowych wodach”.  Chodzi o Bałtyk. Mowa była najpierw o tym, że rosyjskie drzwi od stodoły przeleciały 30 metrów nad amerykańskiem celem, a potem poszło sprostowanie, że chodziło o 10 metrów. Już chciałem się nad tym głębiej zastanowić, gdy przyszła taka oto refleksja: a skąd mianowicie na Bałtyku wziął się amerykański okręt wojenny? Ja wiem, że obrońcy „demy” mają pozwolenie moralne na pływanie wszędzie gdzie im się podoba. Ale jednak co by nie mówić to blisko sobie tych ruskich podpłynęli. Wydaje mi się, że Rosjanie źle się zachowali w tej sytuacji. Zamiast kręcić bekę trzeba było wysłać Amerykanom pierożki i zapytać czy przypadkiem nie ma na pokładzie Mateusza Kijowskiego. Tak postępują wszystkie nowoczesne armie, gdy okręt obcego mocarstwa pływa tuż obok. Cieszę się, że Komisja Europejska już wkrótce się tym wszystkim zajmie.

Piszę o niczym, bo tak naprawdę to nic godnego uwagi się nie dzieje. Moją uwagę przykuło zdjęcie liderów mającego się odbyć niebawem marszu w obronie „demy”. Na pierwszym planie Schetyna. Marynarka źle mu się ułożyła, ale jeden jedyny dzielny guziczek utrzymał wszystko w całości. Podobnie u Ryszarda. Tyle, że u niego spod guziczka wystaje niebieski języczek krawata. Krok pewny, wzrok nie pozbawiony rozumu, sylwetka smukła, zęby te same co dziesięć lat wstecz. Tuż za nimi idzie Barbara. Odlaszczona, w żakieciku, obcasik, całkiem wyjściowo. Ale jednak tuż za nimi. Płynę do brzegu. Na samym końcu idzie Mateusz. Nie wiem kto kadrował zdjęcia na „wPolityce” ale wziął i przeciął Matiego w połowie. Kiedy na niego patrzę to robi mi się przykro. Lata temu, jeszcze za AWS-u, pracowałem w takiej bieda-firemce. Oni nie płacili, ja udawałem że pracuję. Umowy nie miałem, oni nie pytali po co ja właściwie co rano do nich przychodzę. Ja się nad niczym wtedy nie zastanawiałem i wydawało mi się, że oni na mnie czekają. Jednocześnie też czułem, że chyba niezbyt mnie lubią. Myślę, że wygrywało ze mną wtedy poczucie obowiązku i absurdalna wprost naiwność. Tyle że nie miałem motocyklu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka