Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
2950
BLOG

Bono przeczyta list od Liroya?

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 106

Nie wiem dlaczego, ale od zawsze kiedy widziałem gdzieś pana Bono ogarniało mnie trudne do opisania uczucie. Mogę chyba spokojnie nazwać to uczucie niepokojem. Dziwne wydawało mi się, że ważni ludzie tego świata spotykają się z facetem, który poza tym że chodzi w dziwnych okularach i beczy jak koza nie ma absolutnie nic do zaoferowania. No może poza potężną i jednocześnie trudną do zniesienia porcję pretensjonalnego banału. Cóż takiego ma w sobie ten facet, że stał się rockowym Wałęsą? Szkoda czasu na te rozmyślania. Ten świat już taki jest. Mam ten komfort, że nikt mi nie każe słuchać ani oglądać pana Bono i myślę, że to prawdziwa ulga.

Bono pojawia się jako bohater mojego tekstu nieprzypadkowo. Sam Bono to nuda absolutna, natomiast poseł Liroy piszący list do tegoż Bono to już sprawa znacznie ciekawsza. I tak to mimowolnie zacząłem wyobrażać sobie jak siedzi Liroy w czapeczce z daszkiem i pisze list do faceta, który mieszka tysiące kilometrów dalej w jakiejś kosmicznej, złotej klatce, i który ma dziesiątki ludzi zobowiązanych jedynie do tego, by chronić jego, pana Bono, osobę, przed jakimkolwiek stykiem z szarymi przechodniami. Jeśli Liroy sądził, że Bono do porannej kawy przeczyta jego list, to niedobrze. Jeśli natomiast liczył, że nawet jeśli Bono spuści jego list do kibla, ale przeczyta go tysiąc osób na fejsie, a zacytuje na przykład „wPolityce” to jeszcze gorzej. 

Na szczęście moje nieszczęsne śledztwo w sprawie Piotra Marca zostało nagle wyparte przez pewną reminiscencję związaną z panem Bono. Przypomniało mi się, jak media światowe donosiły o fundacji One należącej do naszego pana śpiewaka, a konkretnie o tym, że na realną pomoc biednym i uciśnionym owa fundacja wydała zaledwie jeden procencik (no dobra, jeden przecinek dwa) z dziewięciu baniek funtów przychodu. Reszta kasy poszła na sute pensje dla pracowników fundacji, kubki i inne gadżety. Gdy tu i ówdzie rozległy się głosy może nie oburzenia (to w końcu PAN Bono) ale wątpliwości, to rzecznik One kazał wszystkim się zamknąć, bo ta fundacja ma przede wszystkim poszerzać świadomość społeczną.

Nie, to nie może być prawda. Już bardziej prawdopodobne jest, że pan Bono jednak przeczyta list od Liroya.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka