Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
1725
BLOG

UE, czyli zielone, szczerbate ludziki

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 26

Obserwacja tego co w ostatnich latach dzieje się z Unią Europejską nie należy do rzeczy przyjemnych. Dziś Unia ma twarz Guya Verhofstadta i w zasadzie na tym moglibyśmy niniejsze rozważania zakończyć, bo i o czym dalej tu pisać? Jedynym namacalnym sukcesem UE w obecnej dekadzie jest stworzenie autentycznej i w pełni dyspozycyjnej przybudówki politycznej na terenie kraju członkowskiego, która to przybudówka przejęła tam na osiem lat pełnię władzy absolutnej. 

Putin udowodnił już dwa lata temu wszystkim wątpiącym czym ten „projekt” tak naprawdę jest i jaką posiada na dzisiaj moc. Nazwijmy rzecz po imieniu. „Projekt” pruje się jak stare gacie. Anglicy w zasadzie na walizkach. Ponieważ skupiliśmy się w ostatnich latach na własnych problemach, nie zauważyliśmy, że takie kraje jak Słowacja, Czechy, o Węgrach nie ma co wspominać, najwyraźniej wyczuły słabość „projektu” i jakby co, na wszelki wypadek ustawiają się bliżej drzwi.

Nie sposób nie dywagować nad tym, kto i jak tak naprawdę zarządza „projektem”. Szczerbaci otumanieni najdroższą w Brukseli kokainą „zieloni”? Nie no, muszą mieć nad sobą jakąś głowę, bądźmy poważni. Kto? Stawiam na Władimira Władymirowicza, być może kluczyki do nowej fury dostał od samego Obamy. „Zielone” szczerbate ludzki zostały spuszczone ze smyczy, a kostkę rzucono na terytorium byłego (?) Generalnego Gubernatorstwa. Inaczej nie można ocenić tego co wyczyniają ci dziwni ludzie. Podejrzewam, że z każdą kolejną rezolucją produkcji unijnej tradycyjna już i wręcz przysłowiowa przyjaźń polsko-unijna będzie się ochładzać, co może przyśpieszyć znacząco restart sytuacji w Jewropie. Władymir bowiem doskonale wie, że zagraniczne knowania kiepsko się w Polsce sprzedają i potrafią zdenerwować „Paljaków” pomimo dzielących ich różnic. Widocznie komuś zależy, żeby „projekt” zdechł, ale raczej z głodu.

Może być też i tak, że „projekt” został opuszczony przez właściwych maszynistów i jedzie w tej chwili sam, niczym ten pamiętny płonący pociąg przez Syberię. Szczerbate ludziki, dopuszczone do zabawy, a niech mają chwilę radości, dobrze się bawią szarpiąc bez żadnej konsekwencji za wolanty, ciągnąc za wszystkie możliwe syreny i śmiejąc się do rozpuku obserwując przerażonych ludzi na peronach. Siądą se i napiszą rezolucję, a co! I będą się w to jeszcze długo bawić. Jakby zabrakło tematów to ja na przykład dziś widziałem w Warszawie jak jakiś drab dopisał bardzo nieprzyzwoite hasło na billboardzie prezentującym Grodzką w rajtuzach. Angela Merkel wygląda na osobę opuszczoną przez wszystkich skoro pozwala sobie na impertynencje ze strony takich ludzi jak Farage. 

To są dwa moje scenariusze, każdy dziś się bawi w geopolitykę, to i ja mogę. A przyszłość? Oczywiście każda możliwość jest dla nas jak zwykle niesympatyczna. Zadowoleni mogą być jedynie ci, którzy dziś „z bólem” popierają rezolucję. Oni tak czy siak znów się przydadzą architektom nowego prządku w Europie. Nie zmienia się koni w czasie pościgu. Nie zdziwiłbym się, gdyby wrócili jako kierownicy osiedla.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka