Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
1884
BLOG

Z bazuki w kurczaka

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 80

Gdybym był jednym z tych sympatycznych panów z telewizora skaczących po wszystkich możliwych kanałach, to zrobiłbym mądrą minę, poprawił okulary i powiedział z troską wypisaną na twarzy: niezbędna jest szeroka i głęboka debata na temat stanu mediów konserwatywnych w Polsce. No cóż, jestem tylko blogerem i powiem od serca, że jeśli chodzi o stan mediów konserwatywnych w Polsce to pierwszym moim skojarzeniem jest pewien dość popularny w internecie mem, na którym widać zmokniętego zająca kryjącego się przed ulewą pod jakimś liściem łopianu czy czymś takim, a pod spodem hasło: „chu...owo, ale stabilnie”.

Mam niedobry nawyk zaczynania dnia od wejścia w internet i sprawdzenia czy przypadkiem w nocy coś nie walnęło w naszą planetę, albo nie powinienem szybko szukać jakiegoś schronu atomowego. Potem, już spokojniejszy, robię przejazd po mediach konserwatywnych, za każdym razem licząc na to, że tym razem niesmak zmieści się w granicach normy.

Sprawa wygląda dosyć prosto, czy portal taki czy siaki, dostajemy to samo. Czyli pro-pisowskie tuby, medialne bazuki walące w przeciwnika, najlepiej przywiązanego do płota, i zmiatające z ziemi nie tylko owego wroga ale i wszystko wokół. To nie byłoby nawet takie straszne, gorzej że portale prawicowe nie są w stanie pozbyć się specyficznej partyzanckiej maniery. Czytelnik dostaje prostą ofertę, albo zostajesz naszym żołnierzem albo idź w cholerę i nie zapomnij pozdrowić Michnika. A potem można już wrócić do tropienia antypolskich wypowiedzi różnorakich dziwnych postaci w rodzaju Wanatównych, Pieczyńskich czy Skibów.

Menu zawsze jest podobne, trochę tekstów zaangażowanych, komentarz do enuncjacji jakiegoś wyautowanego menela, obwieszczenie kolejnego wspaniałego posunięcia któregoś z pisowskich dygnitarzy, nie może oczywiście zabraknąć informacji o zaginionym dziecku lub psie zakopanym żywcem. Portale prawicowe dbają również o kondycję religijną swoich owieczek. Jeśli chcielibyście poczytać o pobitym księdzu albo o lewackich rojeniach Franciszka, to zapraszamy.

Nie brak też zaskoczeń. W zeszłym roku kliknąłem na pewien artykuł zamieszony na „wPolityce” zachęcony tytułem, który sugerował, że Ewa Kopacz podczas jakiegoś partyjnego festynu zwróciła się do któregoś z oponentów siedzącego na widowni takimi oto słowami: „może panu się coś stać”. W środku okazało się, że Ewa Kopacz, owszem w swoim niepodrabialnym stylu polemizowała z pewnym krzykaczem, ale chyba jest różnica między groźbą niemal wyrażoną wprost, a sugestią by się ów krzykacz nie podniecał zanadto, bo „jest upał i w związku z tym może mu się coś stać”. Ot figlarze, znów dałem się wykiwać.

Osobną jeszcze historią są zamieszczane tam komentarze, w imię wolności słowa pozostawiane na widok gawiedzi. Oczywiście, jest to nieco inna bajka, niż komentarze na gazeta.pl, to trochę inna półka jednak, jednak u nas też jest pod tym względem nieźle a pewnie będzie lepiej.

No i ten permanentny korowód – Gmyz pije do Sakiewicza, Sakiewicz do Semki, Semka do Zychowicza, a potem abarot, w drugą stronę.

Dobra, wyżyłem się trochę, każdy z nas rozumie, że na razie konserwatywne media muszą być jarmarczne, bo na inne nas nie stać. Problem jednak w tym, że widzimy nieustanny regres, bo przecież niewzruszone trwanie w marności nie może być inaczej określone. Nie widzę absolutnie teraz szansy na poprawę, bo przecież jest, panie, czas frontowy. Już kiedyś Marian Kowalski darł się na jakimś wiecu, że jak chce się dowiedzieć że wulkan wybuchł to musi włączyć tvn. Trudno o bardziej adekwatny argument w tej sprawie.

Telewizji już nie oglądam od dawna, gazet prawie nie dotykam, za chwilę nie będę nabijał klików prawicowym portalom. Po prostu mogę na to nie mieć już sił. Ale co tam. W końcu PiS kiedyś przegra wybory, a medialni partyzanci znów będa mogli zająć się tym co lubią najbardziej czyli strzelaniem z bazuki do kurczaków. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka