Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
1613
BLOG

Jak świńskim łbem o Meczet.

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

 Wchodzę na portal „wPolityce” i niemalże z miejsca wpadam na intrygujący tytuł:

„Meczet w Warszawie został obrzucony świńskim mięsem. Otwarto go zaledwie kilka dni temu.”

Tak się jakoś składa - zawodowe obowiązki - że ja obok tego nowoczesnego Meczetu położonego przy Al. Jerozolimskich przechadzam się przynajmniej kilka razy w tygodniu. Jako człowiek od niemal dwóch dekad związany zawodowo z budownictwem, nie mogłem się nadziwić długo temu, że ów Meczet stoi sobie na wysokiej skarpie, tuż obok słynnego Blue City, a do niego samego prowadzą ledwie mikre schodki, uklejone w ciągu dwóch dni, przez charakterystycznych osobników jakich każdy z nas musiał widzieć choćby w czasie jakiegoś remontu. Flanelowe koszule, ogorzałe twarze i wypisana na czołach chętka na coś mocniejszego. Jeden siedzi, drugi klei schodki do Meczetu. A ja przechodzę po raz setny obok tego Meczetu i nie wiem co mam o tym myśleć. Przypominają mi się odległe czasy dzieciństwa, kiedy wraz z bratem ciotecznym bawię się często w tym samym rejonie po kolana w błocie. Nie mogę się jednak skupić na wspomnieniach, bo wgapiam się w tę metaliczną sylwetę i usiłuję przerzucić wzrok ponad skarpę. Czy mnie oczy nie mylą, czy w parterze tegoż Meczetu jest barek z kebabem? Mogłem mieć jakieś złudzenie wzrokowe, obiecuję, że to potwierdzę kiedy indziej.

Naprawdę – za każdym razem, kiedy mijam warszawski Meczet myślę o tym Islamie i o ludziach, którzy wyznają wiarę w Allaha. Podjąłem wiele prób zrozumienia tej religii i wciąż daleka przede mną droga. Niechęci do Muzułumanów wzbudzić w sobie nie umiem. Imponuje mi muzułumańska żarliwość wiary. Oczywiście jest to opinia człowieka, który nigdy nie rozmawiał z żadnym Muzułumaninem. Mam w sobie jednak jakąś, być może naiwną, wiarę w to, że gdybym już z takim Muzułumaninem (nie terrorystą oczywista, wszak nie każdy Muzułumanin to terrorysta, takie to odkrycie) się spotkał i z nim porozmawiał, to byłaby to bardzo ciekawa dyskusja. Czasami, gdy już rozmowa w towarzystwie musi nieubłaganie zejść na tematy religijne, wówczas zawsze pada pytanie-klasyk: dlaczego jest tyle religii na świecie i każda z nich ma swojego Boga? Dlaczego więc – to dalsza część pytania klasycznego – uważasz, że twój Bóg jest, a Boga innej religii nie ma. No i nie mam wtedy nigdy dobrej odpowiedzi. Na swój własny użytek mam swoją własną teorię. Wcale wykluczone nie jest, że nasz Bóg objawił się ludziom w różnych rejonach świata w różny sposób, jego oblicze być może przyjęło formę dostosowaną do danego kręgu kulturowego. Inaczej. Być może nasz Bóg objawiał się w różnych rejonach świata, a ludzie tam żyjący wyciągnęli z tego faktu różne, często opaczne, wnioski. Tak samo jak dla nas samych jesteśmy Polakami, a dla ludów żyjących na południu jesteśmy Bulandą, co przecież oznacza i tak to samo.

Wiem, to teoria karkołomna, ociera się nawet i o herezję – ale w kwestiach wiary każdy z nas jest dzieckiem zadającym naiwne pytania. Człowiek nie ma patentu na interpretację boskości i tejże boskości interwencjonizmu. W mojej głowie nie mieści się to, że wśród potężnej rzeszy Muzułumanów kryją się sami terroryści i proszę bardzo, by mi tego już nie wmawiać. Mam dziwne przeczucie, że dla większości z nich Bóg jest dokładnie tą samą mocą co dla nas. Absolutem i wyjaśnieniem powodów istnienia tego świata. Jest kierunkiem i wartością redefiniującą ludzkie życie. A że akurat gdzieś tam, gdzie nasiono spadło na zbyt suchą glebę, ktoś coś źle zrozumiał, coś źle zapisał na tabliczce... Ktoś inny jeszcze coś dołożył od siebie. Przecież w samym Chrześcijaństwie istnieje bodajże czterdzieści tysięcy rozmaitych denominacji. I co? Chrześcijaństwo to jakaś pomyłka? Jesteśmy tylko ludźmi, nie mamy szans by zrozumieć intencje Boga. Święty Augustyn usłyszał od anioła, przeobrażonego w dziecko chcące przelać łyżeczką morze do małego dołka wykopanego w piachu plaży, że: "Większej ty dokazać pragniesz rzeczy, kiedy Boga Twórcę tego morza i wszystkich rzeczy ogarnąć kusisz się twoim rozumem".

Wierzę, w to, że nasz Bóg chce poprowadzić ludzi z południa inną drogą, ale do tego samego celu. Inne stawia przed nimi wyzwania. W inne niż nasze umysły się wlał i innych oczekuje owoców. Być może też i inne niż u nas zło chce plątać ścieżki ludzi z południa. Pamiętam słowa Jana Pawła II : „Podczas spotkań z muzułmanami wielokrotnie mówiłem, że wasz Bóg i nasz Bóg to jeden i ten sam Bóg, a my jesteśmy braćmi i siostrami w wierze Abrahama. Jest więc rzeczą całkiem naturalną, że mamy wspólnie wiele do przedyskutowania o prawdziwej świętości w postawie posłuszeństwa i czci wobec Boga.”

Mam krótkie pytanie: czy Papież Jan Paweł II się pomylił?

Wiem, że dla wielu z nas to co piszę to jedna wielka kontrowersja. A przecież ja tylko staram się zrozumieć Muzułumanów, którzy pewnie w setkach rozmaitych miejsc na świecie, muszą tłumaczyć, że nie są terrorystami. Mi samemu już niemal rutynowo przychodzą tłumaczenia na zarzuty, że starotestamentowy Bóg był „mściwym, kapryśnym sadystą”. Jak dotąd nie udało się nikomu mnie do tego przekonać. Mimo, że nie noszę na codzień przy sobie dynamitu.

Dla mnie jako chrześcijanina istnienie religii Islamu jest pewnego rodzaju próbą. Bolesną, trudną i czasami nie do końca zrozumiałą. Instynktownie jednak czuję, że na pewno owocem tej próby nie może być moja nienawiść. Czy nie było zabłąkanych ludzi, którzy z imieniem Jezusa na ustach kończyli czyjeś niewinne życie? Dla mnie osobiście nie jest to powód, by poddawać moją wiarę w wątpliwość.

Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.

Tak samo jak to, że ktoś zabija swoją matkę lub ojca nie jest dowodem na brak miłości matczynej czy ojcowskiej.  Wypadki na drogach nie są dowodem na bezsens funkcjonowania dróg. Niechciane ciąże czy aborcje nie są dowodem na fałsz cudu narodzin i życia. Udział Hitlera w Mszy Świętej nie jest dowodem na zbrodniczy kod wiary katolickiej.

Na portalu „wPolityce” pokazano zdjęcie z monotoringu, na którym widać jakąś tajemniczą białogłowę (w tym wypadku czarnogłowę) trzymającą ręklamówkę z podrobami. Przyznam się szczerze, że głowa mi pęka od zastanawiania się po co ona tam poszła ( a raczej kto ją tam wysłał), co ją do owego aktu napędziło i jakie sobie w swojej czarnej głowie nakreśliła dalekosiężne cele. Znów być może wielu zaszokuję, ale wydaje mi się, że wielu na tym świecie zrobi wszystko, by jak tylko się da skompromitować wiarę w Boga. Dla nich nie ma absolutnie znaczenia którego. Dla nich, podobnie jak dla nas, jest tylko jeden.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo