Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
878
BLOG

Muzeum Ognia Piekielnego

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 11

Czasami zdarza się coś takiego, co wywiera na nas tak głębokie wrażenie, że później w zasadzie nie jest możliwe oddanie tego ani opowieściami ustnymi ani pisanymi. Najczęściej, co ciekawe, dopada nas to coś niespodziewanie, kiedy jesteśmy rozluźnieni i czujemy się stosunkowo bezpieczni.

Kilka dni temu w pracy, dla chwili rozluźnienia sięgnąłem po jedno z wielu czasopism branżowych, które tonami zalegają u nas w biurze. To które wpadło mi w ręce, stworzone zostało przez pewną firmę molestującą architektów, by ci stosowali miedź na elewacjach. Zacząłem to przeglądać, bo na zdjęciach pokazano szereg ciekawych architektonicznie budynków, gdzie rzeczywiście inwestorzy sypnęli groszem i gdzie się tylko dało wrzucali tę miedź. Pod zdjęciami nazwy miast. To że w takie ekstrawagancje bawią się w Paryżewie czy w Duseldorfie, to mnie bardzo nie zdziwiło. Bardzo natomiast zdziwiło mnie, że tyle miedzi rzucono na jakiś budynek w naszych swojskich Żorach. Bo na jednej z fotografii stał jak żywy jakiś kostropaty cudak (tak niestety coraz częściej wygląda współczesna architektura) calutki obrzucony miedzianymi panelami. Budynek ten to – tak wynikało z opisu – uwaga, uwaga, Muzeum Ognia. Muzeum Ognia, oczywiście w Żorach. Pierwsza moja reakcja była taka: po co komu do cholery w Żorach Muzeum Ognia?? Szybko rzuciłem się do kompa i do googla. To nie żart. W Żorach miejscowi urzędnicy stwierdzili, że nic nie jest tak mieszkańcom potrzebne, jak właśnie nowoczesne turbo-hiper Muzeum Ognia, rzecz jasna obłożone koniecznie miedzią. Nie będę sobie tutaj zaśmiecał bloga i wrzucał zdjęć. Każdy kto to czyta dysponuje z pewnością googlem. Naprawde polecam. Oczywiście szybko natknąłem się na wiele linków prowadzących do artykułów wspominających coś nieśmiało o „kontrowersyjności” tego przedsięwzięcia. Nie miałem czasu na jakieś wielkie śledztwa, ale ledwie kiwnąłem palcem i już dowiedziałem się, że ten „miś” kosztował podatników jedynie 9 i pół miliona polskich złotych. Potem przez zupełny przypadek zajrzalem na stronę Dziennika Zachodniego. Tam miejscowi żurnaliści zamieścili tak kosmicznie idiotyczny reportaż z wizyty w turbo-hiper nowoczesnym Muzeum Ognia, że dosłownie wymiękłem. Zacytuje tylko fragmenty tej perełki.

„Na ten dzień czekaliśmy aż pięć lat! Przy ruchliwej trasie Katowice-Wisła - popularnej wiślance, na terenie Huloków w Żorach - w środę, 3 grudnia otwarto hucznie wyjątkowe Muzeum Ognia, z supernowoczesną wystawą przedstawiającą historię ognia na przestrzeni różnych epok. Były pokazy ognia i lampka wina, a potem zaczęło się zwiedzanie.

Po obejrzeniu krótkiego filmu zeszłam do podziemi obiektu w kształcie płomienia. Po lewej stronie moją uwagę przykuła jaskinia, w której jaskiniowcy grzali się przy ognisku i... mówili do mnie! Na ścianach pojawiły się olbrzymie grafiki z ciekawymi informacjami na temat ognia i różne zagadki do rozwiązania. Poszłam dalej w prawo i zatrzymałam się na chwilę przy dwóch zadaniach: rozpaliłam ogień za pomocą wirtualnego krzesiwa i za pomocą światła słonecznego.

W kolejnym pomieszczeniu czekały jeszcze większe atrakcje. Słyszałam dźwięki palącego się ogniska i zobaczyłam ścianę ognia, przez którą zwiedzający przechodzili! Ja skierowałam się jednak na prawo i postanowiłam ugasić pożar - musiałam pogłówkować, by we właściwych kierunkach ustawić pokrętła w rurkach, by woda spłynęła i ugasiła pożar. Dałam radę! Udało się też przejść przez ścianę ognia - czułam bijące ciepło, a po przekroczeniu płomieni - przyjemny chłód w tzw. sali oczyszczenia. Tu poznałam różne ciekawostki na temat motywu ognia w kulturach całego świata, w magii, legendach.

Dalej poszłam w kierunku "ognistej szafy", która zagrała mi wskazaną przeze mnie piosenkę. Wybrałam utwór Santany i zakończyłam zwiedzanie muzeum. Obiecałam sobie, że tu wrócę. Bo cała frajda polega na rozwiązywaniu zagadek i wykonywaniu doświadczeń, których jest tutaj bez liku. Niestety trochę brakło na to czasu.”

Nie, nie będę tego wszystkiego komentował. Nawet moja nadpobudliwa wyobraźnia się buntuje. Coś wewnątrz mnie próbuje to co przeczytałem na stronie Dziennika Zachodniego wyprzeć. To nie może dziać się naprawdę.

No i co można na to wszystko powiedzieć? Kto nie ma miedzi ten w domu siedzi. My mamy dużo miedzi, więc w domu nie siedzimy. Absolutnie nie mam pojęcia co dzieje się na Śląsku, ale mam takie dziwne przeczucie, ze mieszkańcom Żor potrzeba zupełnie innych rzeczy niż Muzeum Ognia. Ale kogo to tak naprawdę obchodzi? Kogo obchodzi to czego potrzebują mieszkańcy Żor? A może ja się mylę i po prostu doszliśmy do tego etapu rozwoju naszego kraju, ze pozostało nam już tylko budowanie tego typu cudeniek? Jak to mówił Marian Koniuszko w „Zmiennikach” o łazienkowskim Pałacu na Wodzie: „robi się takie numery dla publiki”.

Nie mam nerwów na badanie kto za tym wszystkim stoi, mam tylko nadzieje, ze nie zaplatali się tam jacyś cwaniacy podpięci pod PiS. Może ktoś z osób z tamtych rejonów coś podpowie? Bo tak już zupełnie serio, to po prostu skandal. No, ale u nas to słowo oznacza chyba już coś zupełnie innego.

***

Cieszę się bardzo, że wygrał Andrzej Duda. Bardzo się ciesze, naprawdę.
Jednak wciąż nie daje mi spokoju myśl, ze jednak prawie polowa Polaków była zdecydowana przedłużyć „urzędowanie” Bronisława Komorowskiego. Prawie połowa Polaków nie widziała nic zdrożnego w tym co ten pan prezentowal nam przez pieć lat. I to przytłumia mą radość, jest jak maleńki kamyk w bucie. Z drugiej strony mamy te cala Platformę, która poddawana jest prawdziwym elektrowstrząsom, i która mimo to, wciąż robi to co robiła, czyli głownie zajmuje się perfidną i prymitywną inżynierią pijarowo-medialno-społeczną. Dowodem na to była reakcja tego środowiska, gdy jasnym się stało, że kandydatką na stanowisko premiera będzie Beata Szydło. Tylko to wystarczyło byśmy zobaczyli pierwsze wylane, najpewniej prawdziwie spontaniczne, bluzgi, tak jak te które zamieściła na swoim koncie jedna z członkiń Platformy.  To pewnie tylko wstęp. Możemy być spokojni, ze Beata Szydło zazna z ich strony wszystkiego co najgorsze.

***

Rozmawiałem z jednym z moich znajomych, który próbował mnie przekonywać, ze owszem te taśmy prawdy to jest delikatny „przypał”, ale tak naprawdę, to jeśli przyjrzeć im się tak na spokojnie, to nie ma tam czegoś jakoś bardzo oburzającego. I wtedy przeszyła mnie dosłownie myśl, której wcześniej jakoś mnie nie nawiedziła. Pomyślałem o tym jak wielu Polaków zdegenerowanych tym co dzieje się wokół nas samych i tym co dzieje się tam, w miejscu które zwykliśmy nazywać górą, mogło przez nawet kilka krótkich sekund poczuć wobec tych nagranych polityków jakiś ponad naturalny podziw. Ciekaw jestem ilu Polaków pomyślało: kurcze, siedzą sobie ważni politycy, i na luzie, przy dobrej wódeczce dyskutują o ruchach, których żaden ze śmiertelników nie będzie miał nigdy szansy wykonać. Umiem sobie wyobrazić jak łatwo można wpaść w tego typu rozumowanie i jak bardzo może być ono niszczące dla tego kogoś kto tak choć przez sekundę, w skrytości ducha, pomyśli. Mam wrażenie, ze my wciąż nie zdajemy sobie sprawy jak ciemne strony naszych osobowości uruchamia ta władza. Dobrze ze chociaż jest ładna pogoda.

***


Pisze na Salonie już wiele lat. Znam więc dobrze pewien mechanizm, który znany jest każdemu z blogerów. Zwykle nie ma bowiem problemu z tym co napisać. Wystarczy otworzyć pierwsza lepsza gadzinówkę i już człowieka dopada taka biala gorączka, że można by siedzieć i pisać cały dzień. Najczęściej więc obserwujemy taki oto ping-pong. Wyjdzie Hołdys i powie coś Hołdysowego. Potem odpowiada na to bloger X czy Y. Potem mówi coś Lis i znów to samo. I tak apiać. Nie robię z siebie bohatera. Tego typu reaktywne pisanie przecież nie jest mi obce. Mam jednak coraz mniejszą ochotę to robić. Dobitnie uświadomiła mi to taka sytuacja. Wlazłem któregoś dnia na „wPolityce.pl” i przeczytałem kolejny „wPolitykowy” news o tym, że niejaki Stasiuk, pisarz chyba, coś tam nagadał na Kościół. Niemal w tym samym miejscu odpowiedział na to wszystko jeden z rycerzy „wPolityce”, przepraszam, nie pamiętam już który dokładnie. No i ten rycerz, jak to rycerze maja w zwyczaju, nie myślał wiele, zamknął przyłbicę, spiął konia i ruszył na wroga.

Czytałem to, czytałem co napisał i z każdym kolejnym zdaniem tego tekstu dochodziłem do coraz mocniejszego przekonania, ze właściwie poziom żenady w stosunku do produkcji Stasiuka został utrzymany. Zacząłem się zastanawiać, czy tego typu wojujące teksty w obronie wiary nie niosą ze sobą pewnych konsekwencji dla autorów, z których być może nie zdają sobie sprawy. Bo jeśli ja będę odpowiadał zapalczywymi tekstami na każdą brednie Pieczyńskiego czy Nergala to muszę zadać sobie pytanie o bilans zysków i strat. Jeśli bowiem obrzucę Pieczyńskiego sterta epitetów to co ja mianowicie takiego osiągnę. Jakie będę tego owoce? Czy ja kogoś przekonam w ten sposób do wiary i do Boga. Nie sadzę. Z pewnością natomiast z każdym tego typu tekstem uszkadzam coś w samym sobie. Niech nikt tu nie zacznie pisać, ze ja jakieś płacze tu urządzam. Wiem dobrze, że przecież nie może być też tak, ze medialne antyklerykalne igraszki maja zostać przemilczane i w ten sposób sprawa będzie załatwiona. Trzeba o tym pisać, ale jakoś coraz częściej zauważam, że granice zostają przekraczane i tym samym panowie Sipowicz czy Karolak odnoszą, być może w pierwszym momencie niedostrzegalne wyraźnie, ale jednak zwycięstwo. „Patrzcie, kolejny Katol się nabzdyczył, jak go tylko lekko smyrnąć. Tacy oni są ci Katole. Na ustach Jezus, a w rękach bejsbol, tak już z nimi jest". Mówiąc w skrócie. Jest wielu takich piszących, którzy mogliby sobie odpuścić krucjaty i solidnie przemyśleć jak toczyć walkę o wartości o takiej samej intensywności, ale być może przy użyciu nieco innych narzędzi. Oczywiście wiem, że moje podejście jest wśród wojujących Katolików niepopularne, ale ja naprawdę wierze w to, ze taki Pieczyński spadnie kiedyś z roweru, podobnie jak św. Paweł z konia, i się nawróci.

Zresztą. Przecież w Ewangelii św. Mateusza możemy natknąć się na takie oto słowa Jezusa:

11 Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. 12 Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.

Cóż. Niech sobie więc plotą co chcą – w sumie przez to nabijają nam punkty. Jeśli wiara jest silna, to kto może jej zaszkodzić? Pieczyński?

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka