Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
3216
BLOG

Wielkie dzięki panie Comey i proszę o jeszcze

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 80

Pierwszą i oczywistą reakcją na słowa jakie padły z ust Comeya musi być zwyczajny, prozaiczny gul. Kiedy zapoznałem się z wypowiedzią szefa miłującej pokój organizacji o nazwie FBI zrobiło mi się ciemno przed oczami. Na koniec dnia jednak nagle spłynęła na mnie refleksja, że to jednak bardzo dobrze, że Comey powiedział co powiedział.

Wyobraźmy sobie sytuację, że przywódca, dajmy na to Indii, pisze artykuł dla Gazety Wyborczej w którym oświadcza ni mniej nie więcej, że Gruzini powinni solidnie klepnąć się w piersi za to co uczynili Rosjanom w roku 2008. Albo popłyńmy jeszcze dalej. Prezydent Czech oskarża w Die Welt potomków Indian północnoamerykańskich o to, że co jak co, ale powinni wreszcie wziąć się za solidne rozliczenie się ze swoją rolą w drastycznym spadku pogłowia bizonów. Przepraszam, jestem nieco padnięty i ciężko mi o wykrzesanie jakiegoś bardziej jaskrawego absurdu dyplomatycznego.

To nie ważne. Chodzi o sens. Czyli o to, że w dzisiejszym świecie nie jest tak, że masom ludzkim można sprzedawać bez końca jakąś głupotę. Zawsze jest tak, że w pewnym momencie dochodzi się do ściany i potem dany temat zostaje raz na zawsze spalony.  W mojej opinii pan Comey zrobił coś, co po minięciu pierwszego szoku i oburzenia, może wyjść nam jedynie na dobre. Poleciał tak wysoko i jednocześnie walnął czołem o glebę tak mocno, że trudno będzie przekonać największego matoła, że właśnie widzieliśmy piękny telemark. Każdy następny śmiałek chcący tak ordynarnie i debilnie błyskać na firmamencie musi liczyć się z tym, że poprzeczka głupoty została przez Comeya powieszona bardzo wysoko.

Pierwszy z brzegu przykład. Otóż dziś wiele osób, które znam i wiem, że ich poglądy są dalekie od moich, stwierdziły jasno i przejrzyście, że to co zrobił Comey to całkowite szmaciarstwo. No i przyznam się, że było mi dziś miło, bo okazało się, że jednak istnieje jeszcze wśród nas, Polaków, pewna cienka linia, za którą nie pozwalamy przechodzić. Bez względu na to co na co dzień o sobie nawzajem myślimy.

Pan Comey, chciał z pewnością zrobić z nas baranów, ale jedyne co osiągnął, to na moment skonsolidował Polaków (powinni dac mu to Nobla za to, najlepiej z fizyki) i, co ważniejsze, w kolejnych polskich głowach wywołał poczucie dysonansu. Może się to dla wielu tych głów okazać biletem w jedną stronę. Bo raz zorientowawszy się, że świat nie wygląda jak na sekciarskich widokówkach z TVN-u mogą już zostać „zepsuci” na zawsze. Kto wie. Ba, to może być jakiś jeden wielki początek podnoszenia się Polaków z kolan. Uruchomiony przez jedną jedyną błazenadę pana Comeya.

Panie Comey. Proszę spróbować jeszcze raz. Dobrze to panu wyszło.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka