Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
1122
BLOG

Skajegomaćsyny

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 38

Niestety, nigdy nie byłem przesadnie towarzyski. Do dziś nie przepadam za tzw. spędami, gdzie się siedzi, spożywa alkohol, zapełnia bebzun, no i dużo się gada, przeważnie bez sensu. Od paru dobrych lat tego typu wydarzenia są mi jeszcze mniej miłe, bo wówczas z całą mocą człowiek uzmysławia sobie potęgę medialnej opresji. Nie trzeba oglądać żadnych przekaziorów. Wystarczy posłuchać “Vox populi”.

Nawet jeśli nie wiadomo jak fajni, sympatyczni i porządni ludzie by się nie spotykali, tak z tych ich spotkań zawsze wynika to samo. Czyli konstatacja, że przeciętny sympatyczny i porządny Polak ma mniej więcej już ugruntowane poglądy i tu już nie ma wielkiego pola manewru. Pomiędzy przechylanymi kieliszkami i zagarnięciami widelcem po talerzu “Vox populi” udowadnia, że co jak co, ale to, że niejaki Prevc poleciał 250 m z przypiętymi nartami do stóp, to on doskonale wie. Potem może być już tylko gorzej. 

Dla mnie osobiście sporym zaskoczeniem jest to, że “Vox populi” już nie jest tak jak niegdyś zaangażowane emocjonalnie w nienawiść do Kaczyńskiego. Temat ten jakoś sam się rozpłynął, nawiązywanie do niego już nie jest tak fajną jak niegdyś zabawą. Zdaje się, że większość niechęci ludu pracującego i odpoczywającego przelana została na kler. Podskórny antyklerykalizm w narodzie nie gaśnie, a raczej tli się coraz mocniej. “Vox populi” raczej nie ma wątpliwości, że “księża powinni się zmienić” i że “nie nadążają”.

Najnowszym jednakże hitem są rolnicy. Nie oglądam telewizji, ale dostałem pełną relację z protestó w rolniczych. Spotkałem w zeszłym tygodniu przynajmniej ze trzy osoby, którym rolnicy zablokowali dojazd do domów. O tym, że rolnicy przyjechali tam ciągnikami za “dwieście tysięcy” i żądają odszkodowań, bo im dziki wyjadły kartofle poinformowano mnie w ostatnim czasie razy pięćdziesiąt. Naprawdę, wiem wszystko od “naocznych świadków”. Czy mogę nie ufać komuś kto mi opowiadał, że zna kogoś, kto osobiście rozmawiał z kimś, kto widział jak lata, lata temu Jarosław Kaczyński w czasie jakiegoś nalotu milicji schował się pod łózko ze strachu? Nie, nie mam powodów, by poddawać jego opowieści w wątpliwość.

Ok, staram się obrócić to wszystko w żart, ale naprawdę, robi się jakoś coraz mniej miło. Niegdyś PZPR wmawiała Polakom, że strajkujące Solidaruchy to hołota, która “naraża na szwank”. Z tym, że na szczęście mało kto w to wierzył. Platformie udało się to zrobić znacznie zgrabniej, bo dziś z trudem można napotkać kogoś, kto lubi rolnika czy górnika. Jakiekolwiek protestowanie, wyrażanie własnych poglądów na dane kwestie stało się czymś z pogranicza zamachu stanu. Powstała cudowna mieszanka narzekania domowego na wszystko wokół i jednoczesnego potępiania tych warchołów, którzy śmią narzekać na ulicy. 

Jeden z “naocznych świadków warcholstwa” pokazuje mi w telefonie własnoręcznie nagrany filmik, na którym widać sznur traktorów po “dwieście tysięcy” za sztukę. Operator telefonu kiwa z dezaprobatą głową i wyrywa mu się z ust staropolskie “sk...ny”.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka