Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
3472
BLOG

Do Grzegorza Brauna moje skromne słówko

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 102

Pokuśmy się znowu o małą dawkę fantasy. Zakładając, że kiedyś w końcu polska polityka będzie wyglądała tak: Prezydentem jest prof. Andrzej Nowak, są dwie duże partie, PiS (czyli prawica o przechyle lewicowym w dziedzinie gospodarki) i jakaś duża konkurencja dla nich w postaci zdecydowanie wolnorynkowej prawicy, SLD nie ma, PSL jest wyczyszczone i zrebootowane jako prawdziwa kontynuacja tradycji ludowych, a wszelkie liberalne obyczajowo kanapy nie wychodzą poza obszar błędu statystycznego, to ja, będąc w pełni usatysfakcjonowanym, mógłbym wówczas z czystym sumieniem przerzucić swój głos na Grzegorza Brauna. No właśnie, tyle że póki co jest to tylko świat fantasy.

Z dużą przykrością zerkałem na sporą ilość tekstów wymierzonych w Grzegorza Brauna po jego decyzji o kandydowaniu na Prezydenta RP. Tym bardziej było mi przykro, że duża część owej krytyki spłynęła ze strony wspierającej PiS (do której ja sam się także zaliczam). Pojawiły się wszystkie rytualne zarzuty, które dobrze znamy: od oskarżeń o kolejną próbę rozbicia konsolidującej się prawicy do tych wagi cięższej, czyli sugestii, że Grzegorz Braun bierze od kogoś pensję i w rzeczy samej jest obudzonym w konkretnej potrzebie czerwonym śpiochem. W jakiejś mierze rozumiem te emocje. Nerwy Polaków, którzy chcieliby w końcu zepchnięcia kasty PO-SLD-PSL do narożnika, są jak napięte do granic możliwości postronki. Tyle razy przecież już wydawało się, że za chwilę będzie dobrze, a okazywało się inaczej. Zdrady, rozpady, rozłamy, denuncjacje, odejścia, przyjścia, opadające maski – wszystko to przecież każdego z nas nie jeden i nie dwa razy potrafiło doprowadzić do furii, cóż więc się dziwić, że kiedy zbliżamy się do ostatniej wyborczej prostej,  a tu po raz kolejny nagle pojawia się ktoś, kto bez żadnego uzgodnienia z centralą chce grać swoją grę, to odpowiedzią jest artyleryjski ostrzał. Nikt nie jest ze stali. Inna sprawa, że akurat Grzegorz Braun nie zasłużył na to. Przykro mi, nie wierzę w to, że Braun to sowiecki koń trojański. Być może moja wiara w niego zostanie kiedyś wystawiona na próbę, życie pokazało już tyle razy, że w polityce zdarzyć może się wszystko. Być może. Póki co, powtarzam, uważam Grzegorza Brauna za jednego z najbardziej przyzwoitych ludzi w tym kraju.

Tym bardziej jestem na Grzegorza Brauna wkurzony. Bo bardzo chciałbym właśnie na niego oddać swój głos w wyborach prezydenckich.  Jestem na niego zły, bo zdecydowanie sprzeciwiając się co do formy i repertuaru wyżej wspomnianych zarzutów, jednocześnie zgadzam się co do ich meritum. Ujmując rzecz wprost: nie ten moment panie Grzegorzu, nie ten moment.

Nie widzę żadnego „za” jeśli chodzi o kandydaturę G. Brauna w tym właśnie a nie innym „okresie czasu”, a widzę same „przeciw”. Po stronie plusów dodatnich jego startu widzę ledwie kilka: na pewno nikomu nie zaszkodzi, zakładając, że ktoś nie zna Grzegorza Brauna, jeśli przy okazji wyborów wreszcie go pozna. Jako „+” można by też od biedy określić potencjalną sytuację, w której wyborca będzie miał do wyboru „prawicowy tłumek”, im więcej kandydatów prawicy tym chyba lepiej, prawda? No niby tak, ale ten argument jest argumentem obosiecznym, o czym za chwilę.

Po pierwsze: zastanawiam się, czy Grzegorz Braun, przy wszystkich jego niezaprzeczalnych zaletach to jest w ogóle materiał na polityka. Przykro mi, ale nie sądzę. Jego retoryka świetnie sprawdza się w określonych sytuacjach, czyli przede wszystkim wtedy, gdy mówi do osób jako tako świadomych otaczającej ich rzeczywistości. Myślę, że Grzegorz Braun nie dotrze ze swoim przekazem do tej dużej części Polaków skupionych dziś jedynie na konsumpcji, harówie za miskę ryżu dostępnej na kredyt i późniejszym weekendowym odmóżdżaniu się.

Po drugie: w tej a nie innej sytuacji Grzegorz Braun wystawiony sam, bez żadnej osłony, bez zaplecza, zostanie przerobiony na papkę przez rozgrzane „zaprzyjaźnione media”. Stanie się szybko bohaterem tvn-owskich dżingli, gdzie będzie pokazywany jako urwany z choinki kato-szaleniec, prawicowy głupek z brzytwą a w najlepszym razie jako komiczny osioł-oszołom. Doliczając to, że z pewnością i ze strony PiS-u padną w jego kierunku jakieś tam strzały, to możemy być raczej pewni, że G.Braun zostanie raz na zawsze spalony.  A na to nie możemy sobie pozwolić.

Po trzecie wreszcie: jaki mianowicie Grzegorz Braun ma właściwie program polityczny? Ja się z większością stawianych przez niego postulatów zgadzam. Z większością, bo nie ze wszystkimi. Nie bardzo rozumiem to tak silne skupienie się przez Grzegorza Brauna na utarczkach ze środowiskami żydowskimi (choć oni tam tacy sami Żydzi jak duża część naszych Katolików – okazjonalni). Nie można zamknąć oczu na ich dopominanie się jakichś odszkodowań i na rozmaite zaczepki, ale niestety, wydaje mi się, że się za bardzo Grzegorz Braun na ten temat zafiksował.  Reszta jest ok, rozczarowanie co do „demokracji”, zwłaszcza tej w wydaniu III Rp, uwalnianie energii Polaków, budowanie patriotyzmu poprzez oddolne inicjatywy skupione wokół Kościoła i jednoczesne wskazywanie, że bez osobistej wiary w Boga nie ma mowy o zbudowaniu jakiegokolwiek silnego państwa na tym świecie. Tyle, że to wszystko jak na razie są hasła, komunikaty, bez rozpisanego na nuty harmonogramu, a bez tego w polityce, przykro mi, nie da się działać. One się sprawdzają jako chmura poglądów mogąca być mocną inspiracją, ale nie wiem czy da się je przełożyć ot tak na medialną politykę zwłaszcza w naszych realiach. Czasami sam, słuchając z uwagą tego co mówi Grzegorz Braun, zastanawiam się jak on chce te wszystkie ideały wcielić w życie, w tym a nie innym systemie, w tej pralko-wyżymaczce w jakiej Polacy od lat są odwirowywani.

Reasumując. Panie Grzegorzu, jeszcze nie teraz. Teraz niestety nie mogę na Pana zagłosować. Wydaje mi się, że w tej chwili ważne jest, by Andrzej Duda wszedł do drugiej tury, a potem powalczył o coś więcej i niestety, wiem, źle to zabrzmi w uszach takiego wolnościowca z krwi i kości jak Pan, ale musimy teraz zrobić to co zalecał mieszkańcom pozbawionego ogrzewania bloku towarzysz Winnicki w „Alternatywach 4”, sam akurat ewakuując się z walizką do ciepłego domu byłej żony: „ my po prostu musimy teraz trzymać się razem”. Razem, czyli mam tu na myśli wsparcie dla Andrzeja Dudy. Takie są twarde realia. Tu musi uderzyć taran, partyzantka nie ma szans. Dość rozdrabniania się. Domyślam się, znając dotychczasową działalność Grzegorza Brauna, że chce on po prostu dać świadectwo, nie jest to facet, który schowa się w mysią dziurę i dla świętego spokoju zejdzie z pierwszej linii, on będzie robił swoje na przekór okolicznościom i bez przejmowania się takimi malkontentami jak chociażby ja. Rozumiem to, ale powtarzam: w mojej opinii, to nie ten moment.

Jak już kiedyś będzie tak jak w pierwszym akapicie mojego tekstu, to może Pan na mnie liczyć.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka