Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
4361
BLOG

W sobotę idę “podpalić” Polskę

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 171

Stałym elementem wszelkich dyskusji na prawicy, jest klasyczne już do bólu pytanie pt. “co robić?”. Myślę, że popularność jakim cieszy się to właśnie zagadnienie, wynika nie tylko z naszej bezradności, ale i, niestety, gnuśności. Gnuśności ludzi takich jak my, tzw. Przeciętnych, co to pracują, żyją życiem zwykłym, ale jeśli chodzi o jakiekolwiek zaangażowanie w życie społeczne to nie ma o czym w ich przypadku mówić.

Sytuacja jest dynamiczna. Kiedy siedem lat temu zaczynałem pisać na swoim blogu, mieliśmy początek rządów PO, a mainstream jedyne czym żył to radością z upadku “reżimu” IV RP. Wtedy nikt z nas ( tych przeciętnych) nie przeczuwał jeszcze do jakiego stopnia nasze państwo zdegeneruje się pod rządami Donalda Tuska i tych, którzy właśnie jemu umożliwili karierę polityczną. Potem było to wszystko, co bardzo dobrze znamy i pamiętamy – szereg najróżnieszych katastrof większych lub mniejszych, z tą najbardziej “spektakularną”, której efektem była smierć pierwszego naszego Prezydenta. To wierzchołek góry lodowej oczywiście, bo im bardziej w dół, tym więcej nędzy i degeneracji, tyle że jeszcze bardziej nieestetycznej bo prozaicznej, a każdy kto żyje jakoś w tym naszym kraju musi sobie z tego zdawać sprawę. Nawet żyjąc w miasteczku Wilanów nie sposób wreszcie kiedyś nie zderzyć się z kaszaną naszych tzw. Instytucji. I może tu przyjść stu pięćdziesięciu blogerów zachwyconych tym jak to się nasz kraj pięknie rozwija, a ja na codzień, w związku z moim zawodem, stykam się dużo i często z urzędami, i na to co tam się dzieje, brak mi po prostu już słów. 

Ponad dwa miliony ludzi zniknęło, rozpłynęło się w emigracyjnej mgle. To dwa miliony głównie ludzi młodych, pełnych jeszcze zapału i fantazji, ludzi, którzy powinni stanowić serce naszej ledwie żywej gospodarki. W tym roku miałem okazję zobaczyć świat emigrantów na obczyźnie na własne oczy i przyznam się szczerze, że do dziś jestem wstrząśnięty rozmiarem i ilością dramatów z jakimi się tam zetknąłem. Bo co można powiedzieć, jeśli widzi się matkę próbującą uspokoić płaczące przez całą drogę do Anglii dziecko, które na samą myśl, że po powrocie ze spędzonych w Polsce świąt wielkanocnych musi wrócić na angielskie podwórko, do angielskiej szkoły, po prostu reaguje kilkugodzinnym szlochem. Co mianowicie można jej powiedzieć? Widziałem ludzi i tych, którym tam się powiodło i tych żyjących nędznie, pracujących ciężko, nierzadko fizycznie tylko na to, żeby starczyło na czynsz i używki. Rozmawiałem z chłopakiem, który już dwa lata nie był w Polsce, bo po prostu już mu się nie chce. W Holandii ma robotę, ma kolegów Polaków i resztę ma w dupie. Widziałem dziesiątki młodych Polek, kręcących się wokół Hagi i Amsterdamu w poszukiwaniu najprostszej roboty, ale tam jest bardzo zimny chów. Albo Polka szybko nauczy się robić bukiety (mnie też to zaskoczyło gdy się o tym dowiedziałem – zrobienie prawidłowego, normowego bukietu stojąc tuż przy pędzącej taśmie to zadanie, którym sprosta jedna dziewczyna na dwadzieścia). Robisz bukiety, albo wsiadaj do busa i szukaj dalej. A jak nie to wracaj do Polski. Ci ludzie w Polsce zostali opuszczeni przez system, niezainteresowany ich potencjałem.

Teraz mieliśmy “wybory”, w czasie których uwidoczniło się już niemal ostatecznie, jak bardzo ten system, który zwiemy demokracją wykrzywił się w “niewiadomoco”. Wszystko trzeszczy w szwach, ale jest tak pięknie opakowane, że przeciętny niezainteresowany polityką (wszak tu też wygrała narracja III Rp, wedle której polityka jest brudna i trzeba się od niej trzymać z daleka, i tym samym dać luzy tym którzy obiecują, że nie będą robić żadnej polityki) obywatel musi się tym zachwycić. Jakaś afera? Coś się nie zgadza? Szast, prast, wychodzi Durczok z Olejnik, robią klip dla TVN 24, i afera zakończona. Państwo zdało egzamin. Państwo, które uwielbia blichtr i pokazówki dla zamówionego operatora kamery. Widzę jak w centrum Warszawy prowadzi się jakąś akcję drogówki. Srebrne czyściutkie radiowozy, panie Policjantki jak z żurnala machają lizaczkami i z uśmiechem instruują kierowców. A pójdź gdzieś na komisariat na prowincji i zobacz jak tam wygląda ów resort, jaka to bida z nędzą, przetykana patologią. Ale klip w centrum da się zrobić. Wszystkie polskie instytucje działają w ten sposób, że są przechowalnią rzeszy  niekompetentnych obrotniaków, i nie tylko nie działają właściwie, ale często są dla “szaraka” zabójcze, już samym swoim istnieniem powodują, że ten kraj cofa się w rozwoju (podobno, tak mówi Ziemkiewicz, że Polska jeśli chodzi o stopień informatyzacji, przesunęła się jakoś niedawno za Kazachstan) z szybkością Pendolino. A, na marginesie, no właśnie, mamy Pendolino, które nie jest Pendolino, ale tutaj tak na to wszyscy mówią. Poza tym nasze instytucje mają takie specjalne ścianki z pięknym nowoczesnym logo, na tle którego stand-up'y dla mediów robią wylaszczone na maksa panie rzeczniczki – wedle ich słów zawsze wszystko się zgadza, nie stwierdzono uchybień, a każdy możliwy problem “natychmiast zostanie rozwiązany”. Ameryka normalnie się przy tym chowa.

To co stało się przy okazji wspomnianych już wyborów, każe mi myśleć o tym, że ci, którzy na samo słowo lustracja, zaczynają mi gadać tym pretensjonalno-pseudomoralno-Gazetowo Wyborczym bełkotem powinni raz na zawsze się zamknąć. W 1989, nasza “transformacja” przeprowadziła ludzi systemu PRL-u na drugi brzeg i to bez żadnego uszczerbku. I to nam wychodzi bokiem i będzie wychodziło jeszcze naszym wnukom. Wszak nawet ci ludzie z najniższego stopnia PRL-owskiej administracji, ci wszyscy PRL-owscy aktorzy, muzycy, dziennikarze, milicjanci, sportowcy etc. jeśli nawet gdzieś w głębi ducha bardzo chcieli stać się obywatelami państwa demokratycznego, to i tak nie dali rady pozbyć się myślenia tamtą epoką, a to myślenie wlało się w administrację i z miejsca zatruło na całe dziesięciolecia, i tak z założenia post-PRL-owski system III Rp, będący w praktyce update'em PRL-u właśnie, dostosowanym jedynie zgrabnie do możliwości nowoczesnych technologii.Ten łańcuszek leci dalej i dosięga najniższych warstw funkcjonowania polskiego obywatela, rozgałęzia się i zaraża kolejne, młode jeszcze tkanki. Wraz z tym wszystkim ciągnie jakaś taka automatycznie nadciągająca chmura niemożności, cynizmu, a przede wszystkim indywidualizmu, który stał się dominującą już nie ideologią, a wręcz laicką teologią.

Z drugiej strony słyszymy nawoływania do walki o tzw. Wolny Rynek. Ja jestem do tych zawoływaczy nastawiony dosyć niechętnie, ponieważ nie lubię dogmatyków politycznych. Wolny Rynek objawił się wspaniale nam przy okazji spadku cen paliwa. Miało być niedawno jeszcze po 7 zł, a dziś jest już chyba po 4,70 albo i mniej. Kiedyś nie mogło być tańsze, słyszeliśmy że nie ma już kropli ropy na świecie, a dziś może być. Kto tego dokonał? Niewidzialna ręka Wolnego Rynku jak mniemam.

Zbliżają się dwa ważne wydarzenia. Pierwsze to coraz bardziej ateistyczne w swej wymowie, ale tak naprawdę już niemal czysto pogańskie święto, które nazwałbym świętem Bałwanka, Reniferka i  Choinki. W mediach widzę już niemalże quasi-pornograficzne reklamy z elementami “świątecznymi”. W czasie różnych rozmów, słyszę żal, że w “te dni” może nie prószyć uroczo śnieżek, co może popsuć “tę atmosferę”. Wszędzie świecą coraz wymyślniejsze lampeczki, a pewien zbudowany niedawno, hipernowoczesny gmach pewnego lokalnego urzędu, który często widuję, został przystrojony lampeczkami w różne fikuśne desenie z takim rozmachem, że jak to pierwszy raz zobaczyłem to aż chciałem odruchowo przyklęknąć. Trzeba uważać, żeby któryś samolot nie pomylił tego miejsca z nieodległym pasem Okęcia.

Wydarzenie drugie – sobotnie spotkanie “podpalaczy” Polski na które i ja się wybieram. Będę więc “podpalał” Polskę, ot tak na świeżym powietrzu, wśród znajomych mi osób. Czuję się dziwnie, bo przecież powinienem zostać w domu i powiedzieć sobie: “to nic nie da”. Niestety, tylko osoby które są mocniej zaangażowane w różne przedsięwzięcia mogą sobie pozwolić na taki luksus. Ja, człowiek przeciętny, muszę tam iść, bo to dla mnie jedna z niewielu okazji, by zobaczyć na własne oczy dużą ilość Polaków, którym na czymś zależy. No to spróbujemy “podpalić”. Żeby tylko nie prószył śnieżek, bo się będzie kiepsko “hajcować”.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka