Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
2660
BLOG

Redaktorze Terlikowski - dziękuję

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 68

Każdy chyba słyszał o, słynnej już, dyskusji pod tytułem: realiści kontra romantycy. Pisałem to już gdzieś, ale powtórzę: spór R-R uważam za czysto akademicki. Nie da się bowiem dziś już niczego z tamtych lat naprawić, nikogo wskrzesić, ani nie da się cofnąć lub zmienić żadnej z podjętych lata temu decyzji. Oczywiście też, jeśli red. Zychowicz o tym roi, pouczenia duetu Z&Z nikogo niczego nie nauczą, żaden polityk ich książek nie czytał i nigdy nie przeczyta, przez grzeczność nie wspomnę już nawet o jakimkolwiek możliwym prawdopodobieństwie, iż któryś z nich w ogóle pomyśli o duecie Z&Z w czasie, gdy będzie podejmował jakąś kolejną swoją wiekopomną decyzję.

To co napisałem we wstępie narodziło się dokładnie wtedy, gdy oglądałem zamieszczoną na „jutubowym” kanale blogpressportal, relację z dyskusji, w której udział wzięli tzw. realiści – duet Z&Z, i ich oponenci, czyli Piotr Gursztyn i Tomasz Terlikowski. Moderatorem, to za moment tez okaże się istotne, został red. nacz. „Do Rzeczy” czyli Paweł Lisicki. Wydawało się, że będzie to kolejna tego typu nasiadówka, która mogłaby kazać nam myśleć, że tu naprawdę nie chodzi o nic innego jak tylko o reklamę książek duetu Z&Z. Tak się jednak nie stało, bo panowie, nie wiem czy już ze zmęczenia materią, czy też z powodu jakiejś ogólnej słabości przeżytego dnia, powiedzieli nam o sobie więcej niż mógłbym przypuszczać.

Zacznę od pana Zychowicza. Nie mogę niestety kupić modnej tu i tam teorii, że ów Zychowicz to zimny karierowicz chcący dorobić się na kopaniu w klatkę, albo nawet i po prostu agent wpływu. Na psa urok, ale jeśli nawet i tak jest, to musiałby to być mistrz nad mistrze. Nie wiem czy nawet oskarowemu aktorowi udałoby się tak udanie pozorować podszczypywane emocje. Red. Zychowicz w czasie inkryminowanego panelu, gdy tylko do głosu dochodził Piotr Gursztyn, natychmiast dostawał tzw. gula. Raczej dotąd miałem wrażenie, że chce zachowywać pozę racjonalnego, niewzruszonego eksperta, a tu co chwilę słyszeliśmy jego docinki z tła. „To absurd”, „to śmieszne”, „nie no, tego nie da się słuchać” a wszystko to okraszone co i raz rubasznym rechotem, rechotem z tego oczywiście co mówił Gursztyn. To zachowanie pokazuje, że Zychowicz to co głosi, zdecydowanie wypracował gdzieś w głębi swojej duszy. Obstawiam, że w tym co robi jest najzupełniej szczery, wydaje mi się, że potrafię to rozpoznać.

Podobnie jest z samym Ziemkiewiczem. Człowiek wyrachowany nie mógłby tak się zachowywać. Otóż Ziemkiewicz, kiedy mówi Gursztyn albo Terlikowski, po prostu patrzy na wszystko ze zblazowaną miną. Ożywia się co jakiś czas, ni to w jakimś parsknięciu, ni to fochu, dzieje się to wtedy, gdy spotyka się z jakąś, w jego mniemaniu, mocniej dotykającą go niedorzecznością. Kiedy zabiera głos, zaczyna od coraz mniej grzecznego zasugerowania, że wszyscy nie mają racji. Zresztą to ogólnie szersza cecha duetu Z&Z. Przypomniał mi się tu taki odcinek starego, głupiego sit-comu, nie wiem, może ktoś pamięta, pt. „Miodowe lata”. Tam właśnie główny bohater, otyły wówczas Cezary Żak (tak chyba się nazywa ten aktor) dostaje od swojego teścia świetną radę. Teść tłumaczy Żakowi, że z trującą żoną łatwo sobie poradzić w taki sposób, że wkłada się do uszu watę i na każdą jej pretensje odpowiada się jednym z trzech, wyuczonych na pamięć szlagwortów. To było coś w rodzaju „tak, kochanie, oczywiście”. Żak zadziałał wg wskazówek teścia i rzeczywiście to działało. Trzy odpowiedzi, podobne w sensie i w znaczeniu, idealnie pasowały na każdą możliwą okoliczność.

Tak też trochę działa duet Z&Z. Na każdą próbę flankowania, obaj mają te same odpowiedzi, ujęte może tylko w inną formułę gula i innego natężenia irytacji. Można to skrócić tak: „świat jest cyniczny, wszyscy wszystko wiedzieli co mają robić i się pomylili, to było wojsko, powinni wiedzieć kiedy się bić, nasi politycy i wojskowi nie dorośli do swojej roli”. I tyle. To wystarcza, i powoduje też, że żadna próba polemizowania z tymi argumentami nie ma racji bytu.  No bo kto chce wyjść na człowieka, który cieszy się ze śmierci setek tysięcy rodaków. Kto chce bronić błędnych decyzji, które popchnęły do walki nieuzbrojonych dostatecznie cywili i niedostatecznie uzbrojone wojsko? No toć macie racje panowie Ziemkiewicz i Zychowicz. Ja np. nie chciałbym żeby ci ludzie musieli zginąć, i też nie uważam, że wszystkie decyzje podjęte przez ludzi tamtych czasów były dobre. Też dziwie się zachowaniu Becka, też wstyd mi za Rydza- Śmigłego, a i oczywiście żal mi zabitych powstańczych dzieciaków (i nie tylko). No ale nie wiem (to znaczy już wiem, o tym będzie za chwilę) jak to się dzieje, ale ja nadal nie mogę stanąć z wami po jednej stronie, a już na pewno nie chciałbym wchodzić z wami w, podobną do tej z przywoływanej tu relacji, dyskusję. Bo my po prostu mówimy w innych językach.

I tu rzecz najważniejsza. Ja u siebie wielokrotnie krytykowałem Tomasza Terlikowskiego, ale tutaj, z tego miejsca muszę oddać mu sprawiedliwość. Otóż właśnie Tomasz Terlikowski powiedział w czasie tego panelu, coś co na chwilę jakby obu panów Z. nieco zbiło (nie na długo co prawda) z pantałyku. Tomasz Terlikowski wygłosił bardzo ładną mowę, w której stwierdził, że nie zgadza się na to, byśmy my, jako Polacy, zgodzili się na to, by politykę oderwać od moralności, by zgodzić się na to, by politykę państwa zaczęły obowiązywać inne zasady moralne niż te, których chcą trzymać się liczne jeszcze stosunkowo w Polsce jednostki. No i zrobił coś z pozoru bardzo prostego, ale z wielu powodów dziś bardzo odważnego. Powołał się tu, w bardzo jasnych i klarownych słowach, na etykę chrześcijańską, po prostu. Powiedział coś z czym bardzo się zgadzam: nasze życie, to nie tylko liczenie dolarów, kombinowanie i liczenie na to, że uda się przeżyć w ciepełku jeszcze jeden dzień, bez względu na wszystko. Powtarzam, Terlikowski oparł to po prostu na łączności historii Polski z wiarą chrześcijańską.

No i właśnie. Jak na to zareagowali panowie Z&Z? Tym samym. Zirytowanymi minami, i kolejnymi dowcipasami, kolejnym mruganiem okiem do publiczności mającym być przekazem: „cwaniaki przeżywają, ci którzy bawią się w wartości giną”. Nie wiem, ale mną to jakoś wstrząsnęło. Bo w zderzeniu z tym co tak ładnie wypowiedział Terlikowski, oni po prostu zostali z tym swoim realizmem jak dzieci z watą cukrową. Terlikowski bowiem pokazał im pewien ciąg logiczny. Świat bez wartości będzie zawsze tym czym może być, czyli światem bez wartości. Koniec i kropka, tu już naprawdę niczego więcej się nie da dodać, a odpowiedź przecież i tak będzie taka sama: „giniecie bo jesteście frajerami wierzącymi w coś więcej niż tylko w rachunek zysków i strat”. Możemy tak siedzieć do rana i się przerzucać tymi samymi argumentami. Bo tu już nie chodzi o historię, politykę, militaria i co tam jeszcze można wymyślić. Tu chodzi, naprawdę, przepraszam, o kwestie rangi wyższej. O to po co żyjemy, kim chcemy być i w co wierzymy. Bez urazy.

Niestety, bardzo negatywnie zaskoczył mnie red. Lisiecki. Ja ogólnie szanuję go, wydaje mi się człowiekiem dużej klasy, często się z nim zgadzam w wielu kwestiach. Natomiast na tym spotkaniu o którym tu piszę, przyjął pewną bardzo charakterystyczną w dzisiejszym świecie medialnym rolę. Chodzi mi tu o rolę wesołka. Terlikowski powiedział ważne słowa, zagrał na najwyższym z możliwych dźwięków, a Lisicki okrasił to jakimś szmoncesem, Ziemkiewicz kąśliwie się uśmiechnął, a publika zarechotała.

I można się tu ze mnie śmiać do woli, ile się tylko chce. Ale ja jednak wdzięczny jestem Terlikowskiemu za to co powiedział. Bo naprawdę, w dzisiejszych czasach, po wszystkim tym co dzieje się u nas w Polsce, po Smoleńsku, po tych „wyborach”, po tych wszystkich aferach i po tym jak to wszystko u nas wygląda, to ja ostatnie na co mam ochotę to żarty i tzw. podśmiechujki. Ta metoda, to bazowanie na modnym dziś hiper-cynizmie, to zamienianie wszystkiego w dowcip, skecz, to przecież granie na najniższych instynktach i dziwi mnie, że facet (mówię tu znów o Lisickim), który pisze książki na tematy religijne zgodził się taką a nie inną rolę tam zagrać.

A ja, śmiejcie się nadal, jeśli chcecie, kiedy słyszę takie słowa jakie powiedział Tomasz Terlikowski czuję się odrobinę lepiej na tym świecie. I za to jeszcze raz mu dziękuję.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka