Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
754
BLOG

Prawico-Polo

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 27

Pamiętam jak dziś, jak to w latach 90-tych zawrotną karierę zrobiło słowo pluralizm. Nikt nie wiedział co to ten pluralizm, ale każdy, od Wałęsy przez Wrzodaka po Kwaśniewskiego, musiał w każdej swojej wypowiedzi wspomnieć o pluraliźmie. Tak jak dziś o modernizacji. No dobrze, to ja w takim razie odkurzę to słówko na P i zgodnie z najnowszymi trendami przywalę w “swoich”.

Klub Ronina to generalnie fajna sprawa. Tak, wiem, to nisza, ale w sytuacji w której normalnych mediów w Polsce nie ma, to musimy się tym Klubem Ronina, póki co, podpierać. Śledzę uważnie to co się tam dzieje i nie przepuszczam żadnej internetowej relacji. Raz jest tam ciekawiej raz mniej ciekawie, ale jeszcze nigdy nie było tam tak żenująco jak w czasie jednego z ostatnich tzw. przeglądów tygodnia. W rolach głównych wystąpili panowie (in alphabetischer Reihenfolge): Jerzy Jachowicz, Marek Król i Marcin Wolski. Uprzedzając nieco fakty: najlepiej, ku mojemu zaskoczeniu, w tym tercecie egzotycznym wypadł Marek Król, choć zwykle nie spodziewam się po nim niczego mądrego.

Zanim zacznę się tu nad tymi panami znęcać na całego, to od razu uprzedzę zarzut jaki ja sam bym wobec takiego tekstu z pewnością postawił. Mianowicie: po co w ogóle o tym pisać. Po co pisać o trzech panach, którzy jak to sam Marek K. stwierdził, mają razem dwieście lat, i którzy nie stanowią nawet ósmej ligi dziennikarskiej, w tym tak nędznym dziennikarsko świecie jak nasz. Otóż, wybaczcie patos, ale uważam, że koniecznie trzeba o takich incydentach jak ów przegląd tygodnia mówić, żeby chronić pewne wartości, na których, mam nadzieję, komuś tu jeszcze zależy. Mam na myśli wartości reprezentowane przez polską prawicę, przez polski konserwatyzm, które w mojej opinii zakorzenione są w świadomości Polaków dosyć jeszcze słabo. Robota jaką wykonują panowie z tercetu egzotycznego boleśnie nam o tym wszystkim przypomina.

Kiedy zobaczyłem zasiadający za roninowskim biurkiem ów tercet, od początku byłem przygotowany na najgorsze. Tak mi się tylko wydawało. Kiedy Jerzy J. nie dając sobie przerwać, uparł się, żeby wszystkich zgromadzonych poinformować, że dostaje dręczące telefony od jakiejś pani chcącej dowiedzieć się czy “dobrze zrobiła, że założyła wysokie obcasy” pomyślałem sobie, że to wspomniane już najgorsze mamy na szczęście za sobą i teraz może być już tylko lepiej. No i było lepiej, było lepiej jak jasna cholera. Wesoły tercet przypomina trochę takich bardzo starych i zasłużonych kawalerów, co to w późno-jesiennym wieku wybierają się na potańcówkę. Słyszą niby muzykę, coś tam do nich dociera i zaczynają, wzajemnie  podpierając się za łokcie, podrygiwać i gibać się. Wydaje im się, że nawiązują do swoich najlepszych lat, ale wszyscy wokół chowają twarze w dłoniach, a tylko kilka osób ironicznie bije brawo i pokrzykuje: “świetnie”, albo “dobrze dajecie”.

Inkryminowane trio też usłyszało muzykę. Chodzi o sprawy związane z nowomianowaną premier Kopacz. Oczywiście uważam, że ona się nie nadaje na premiera/kę. Co innego jednak tak uważać, a co innego ubierać w estetykę publicystyki takie oto śmieszne grepsy, jak te od speca od poczucia humoru i znanego ze świetnego pióra Marcina Wolskiego, np. takie: “za moich czasów dzieliło się na kobiety ładne i na te z politechniki”. Nasz tercet uznał po prostu, że nie ma nic bardziej śmiesznego, i jednocześnie nie ma niczego bardziej uwiarygadniającego publicystę, niż personalne wycieczki a propos damskiej urody. Sam J.Kaczyński nie pozwala sobie na takie żarty, ale przecież tercet nie musi czuć się w żaden sposób skrępowany polityczną poprawnością. Co ciekawe – ci panowie sami na koniec stwierdzili, że słowa Hofmana o różnicy klas pomiędzy J.K a E.K. to, tak, tak, strzał w kolano PiS-u. W tym momencie bardzo zaciekawiło mnie, co to za napój ma Marek K. w swojej butelce z Colą.

Potem było już wszystko. Kulawe analizy poprzecinane żartami, z których śmiało się tylko nasze trio. Marek Król robił to co zwykle, czyli mówił że dana kwestia wygląda jeszcze gorzej niż za PRL-u. Marcin Wolski zachęcał do optymizmu (!), a Jerzy Jachowicz... nie tego nie będę opisywał. Kulminacja nastapiła wtedy, kiedy zaczęli panowie rozmawiać o pomniku dla Mazowieckiego. To był istny Kazaczok w wersji 60+. Usłyszeliśmy o pomyśle pomnika przedstawiającego sowieckiego sołdata gwałcącego Mazowieckiego, albo Mazowieckiego na koniu z głową Schetyny. Mogłem coś poprzekręcać, nie spisałem sobie dokładnych cytatów. Jeśli ktoś chce może sobie całość tego spektaklu obejrzeć na You Tube.

Nie wiem, może mam jakieś skrzywienie estetyczne, ale to mi się bardzo nie podoba. Wydawało mi się, że okres “Prawico-Polo” bezpowrotnie przeminął, że teraz już nasza prawica otrząśnie się z tej specyfincznej przaśności, ale jak widzę, na koniec tej metamorfozy musimy poczekać. Bo występ trio nie jest żadnym odosobnionym przypadkiem. Gdzieś to “Prawico-Polo” cały czas pobrzmiewa, trudno podawać konkretne przykłady, ale wydaje mi się, że wszyscy wiemy o co chodzi. Kiedy o tym mówię, to często słysze odpowiedź, która mnie całkowicie rozkłada na łopatki, mianowicie: “oni mogą, a my nie?”.

Zdecydujmy się. Albo chamstwo, albo prawica. Albo głupota na poziomie Karuzeli lub NIE, albo konserwatyzm.  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka