Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
661
BLOG

I cóż, że z Gibraltaru

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Rozmaitości Obserwuj notkę 21

To, że z Europą nie jest dobrze, to chyba wszyscy już wiemy. Nawet tak mi się jakoś wydaje, że my się wszyscy do tej kiepskiej europejskiej kondycji przyzwyczailiśmy i przez to pewne drobne oznaki postępującej degrengolady zwyczajnie znikają nam z oczu. Mecz Polska-Gibraltar. Wydarzenie niby mało znaczące, ale jednak trzeba o nim chwilę porozmawiać.

Specyficzny duch polityki europejskiej jest dosyć wyraźny. Bez pleplania liberalno-lewicową nowomową nie da się dziś w zasadzie otrzymać posady woźnego. Mistrzostwo w zakładaniu lewej nogi za prawy bark nabiera tempa. Wyraziste przykłady same przesuwają się przed oczami, a na czele tegoż pochodu kroczy dumnie banan o unijnych gabarytach, dobrany oczywiście zgodnie z wszelkimi istniejącymi kanonami polityki równościowo-parytetowej. Z tej własnie, dobrej jak brukselski świt, europejskiej mentalności rodzą się pomysły w rodzaju powołania do życia reprezentacji piłkarskiej Gibraltaru. Przecież w dzisiejszej Europie żaden głos domagający się uwagi nie może być zlekceważony. Tak więc powstała kadra ze skalnej krainy, składająca się z pospolitego ruszenia, każdy kto widział kiedyś tam choć raz w życiu piłkę, dostał szansę wejścia na futbolowe salony.

Nikt głośno nie wyraził żadnej wątpliwości co do sensowności całej tej idei. Wyobrażam sobie jak sympatycy, powiedzmy, RAŚ-u musieli wycierać w ręcznik spocone z emocji dłonie wizualizując sobie najpewniej siebie samych na miejscu Gibraltarczyków. Np. wychodzących piłkarzy repezentacji Górnego Śląska na swój inauguracyjny pod niebiesko żółtą banderą mecz z reprezentacją, dajmy na to, Bułgarii. Mecz odbywałby się w pierwszej lepszej niemieckiej mieścinie, bo przecież nie wierzę w to, że taka reprezentacja chciałaby grać na stadionie śląskim (o ile ten by w ogóle w owej fantazji został wreszcie przebudowany). Europa nie pozwoliłaby na to, by nowo narodzona ekipa piłkarska musiała znosić tego typu opresję.

Żartuje sobie z tego wszystkiego, bo to jest tak zwyczajnie po ludzku głupie. Mamy Gibraltar, który nie posiada swojego stadionu na którym jego reprezentacja mogłaby grać. Musi się więc ta reprezentacja tułać po Portugalii. Ale wszystko w duchu równości. Jest malutki Gibraltar, nie ma stadionu, nie ma kibiców, jego piłkarzom granie w piłkę sprawia takie same problemy jak mi poprawne napisanie nazwy tej pięknej krainy, ale co z tego że malutki? Jakim prawem sprzedawca lodów z Gibraltaru przebrany za piłkarza nie ma prawa uścisnąć dłoni Lewandowskiemu czy Krosoowi? Nic to, że byle jaka kadra Polski jedzie po tym Gibraltarze jak po łysej kobyle i strzela mu siedem bramek. Nic to, że przyjedzie tam za chwilę następna reprezentacja i wbije im tych bramek osiemnaście albo i dwadzieścia pięć. Że co, że to nie ma nic wspólnego ze sportem? No nie ma, ale duch europejski jest i basta. Tu nie chodzi o żaden zdroworozsądkowy sens, tu jest, panie, Europa.

Nic tylko czekać na kolejne tego typu wykwity. Niebawe m Platini będzie musiał jeszcze bardziej rozszerzyć ilość reprezentacji grających na mistrzostwach Europy, ale pewnie zrobi to z ochotą bo Europejczyk z niego pełną gębą. Znajdzie się tam miejsce i dla reprezentacji Giblartaru, i Katalonii, i Dolnej Saksonii, i klubu filatelistów, związku zawodowego kobziarzy, a także oczywiście wszelkich możliwych mniejszości seksualnych.

Nie dziwi więc, że w Europie panikują. Przecież za chwilę może przyjść Putin i całą tę wesołą zabawę przerwać. Miejmy jednak nadzieję, że duch Europy nie da się zbić z tropu i dalej będziemy kroczyć tą wyprostowaną ścieżką.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości