Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
2457
BLOG

Nie święci PR lepią

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 44

Cała ta afera taśmowa to wyjątkowa okazja, by, jeśli ktoś oczywiście ma mocne nerwy i umiejętność choćby cząstkowego wyłączenia emocji, obserwować kunszt z jakim dokonuje się rozmaitych już chyba nawet nie relatywizacji, ale, przepraszam bardzo, brutalnych gwałtów na logice. Jaka afera? Nie ma żadnej afery, to była troska. Naprawdę nie zdziwiłbym się, gdyby na scenę wkroczył np. ekshumowany Chlebowski i zaczął opowiadać o tym, że najprawdopodobniej Sienkiewicza z Belką porwali kosmici i stąd to wszystko. Chlebowskiego nie ma, nie ma kosmitów, ale jest za to nieoceniona pani Kopacz.

Sieczkarnia pracowała dzisiaj na, jak to mówi młodzież, pełnej ku...wie, tak więc niektóre smakowite kąski momentalnie ginęły z oczu. A szkoda. Bo moim skromnym zdaniem wielka szkoda żebyśmy nie zauważyli tego co wyprawiała „mistrzyni drugiego planu”, czyli nasza marszałkini. Otóż pani Kopacz, jak tylko odpaliła na swoim smartfonie prikaz dnia, ruszyła do walki o prawo i sprawiedliwość. Oczywiście, jestem złośliwe bydlę, ale z perwersyjną przyjemnością patrzyłem jak buksuje w błocku, jak się już ostatecznie przed nami (na szczęście tylko symbolicznie) obnaża. Jako że media zaprzyjaźnione uwielbiają wszelakie comingouty więc zdały nam z tego wydarzenia skromną relację. Czego tam nie było. Na początek żywy cytat ze strony tvn24.pl.

"Marszałek Sejmu podkreśliła, że ważne dla niej jest dotarcie do informacji, kto stoi za nagraniem. - Bardzo ważną rzeczą i kwestią jest to, gdzie dobyło się to spotkanie, w jakiej formie, kto w nim uczestniczył. Ale po przeanalizowaniu całego materiału, według mnie najważniejsze jest to, kto nagrywał te spotkania - zaznaczyła, dodając, że według niej ta osoba nie nagrywała dla transparentności, ale żeby nagrania wykorzystać w określonym celu".

Nie zwracajmy uwagi na literówki. Pani Kopacz chodziło oczywiście nie o to gdzie spotkanie się „dobyło”, ale odbyło. Pani Kopacz analizowała, analizowała i wyszło jej, że najważniejsze jest to, żeby dostać tego skurwiela, który nagrał rycerskich i zatroskanych o los Ojczyzny dżentelmenów. Nie wiem jak wy, ale ja czuję na kilometr smsa z rozdzielnika. Macie mówić, że trzeba szukać sprawcy tego całego zamieszania, mówcie do jasnej ciasnej, że to nie byłą wasza ręka, że to ręka Kaczora najlepiej. Gonić, kiszkę pompować, gonić!

Nie ma się co śmiać. „Ewa Kopacz przyznała, że publikacją "Wyprost" była bardzo zaskoczona”. Znów literówka moi drodzy. „Wyprost”, zamiast „Wprost". Student na śmieciówce chyba zerkał na jakieś meczycho jak to klecił. No ale może i to pasuje? Wyprost jak nic. Dalej jednakże pada zdanie, które ani chybi wskazuje, że tam już doszło do całkowitego popalenia zwojów mózgowych. Niech mi ktoś bystry rozszyfruje tę perłę: "Jak przekonywała Ewa Kopacz, zastanawiające jest to, że ktoś, kto nagrywał, nie wiedział, o czym politycy będą rozmawiać". Możecie pisać na PW.

No więc mamy zaskoczoną panią Kopacz. Ale to wszystko to przygrywka. Pani Kopacz chciała koniecznie pokazać, że jest kreatywna, że sama z siebie potrafi bronić cnoty swej partii. To, że jest jednak kumata widać po tym, że postanowiła uderzyć w najczulszą strunę, na odgłos której nie uniknie wzruszenia żaden nerw duszy elektoratu. „Nikt nie jest święty” stwierdza pani Kopacz i w zasadzie tu już nie da się dalej na nią napadać. No co? Ty jeden z drugim święty jesteś, że tak dziamiesz o zdradzie państwa, o przestępczym „dilu”? Pani Kopacz w żadnej mierze na świętą się nie nadaje, ale to tylko dodaje jej uroku, że tak powiem, takiego ludzkiego, prawdziwego, a niech tam, głęboko humanistycznego. Ona przecież nie tak dawno temu także została przyłapana na drobnej słabości, coś jej się tam nie do końca zgodziło. Posiłkując się Ludwikiem Dornem, który niegdyś w czasie posiedzenia sejmu zarzucił jednej z posłanek, że ta „nieumiejętnie gospodarowała prawdą” można stwierdzić, iż w sprawie badania terenu katastrofy Smoleńskiej pani Kopacz narobiła w kwestii prawdy potężnego manka.

Argumentacja pani Kopacz jest rozbrajająco prosta i aż żal, że ta narracja nie została dalej pociągnięta, bo przecież daje ona nieograniczone wprost możliwości. Przecież każdy nas coś w życiu spieprzył, gdzieś dał ciała, i co, zawalił się świat?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka