Gazet nie czytuję już od dawna. No dobra, czasem „Przegląd Sportowy”. Wszystko co chcę wiedzieć o rzeczywistości przypływa do mnie i tak innymi kanałami, więc nie można mnie oskarżyć o tani eskapizm. Ostatnio jednak się złamałem i kupiłem tygodnik „Do Rzeczy”. Pierwszy raz się zachwiałem kiedy sprzedawca poprosił mnie o 4, 90 zł. Ile? Potem zachwiałem się drugi raz, kiedy stwierdziłem, że w owym periodyku nie ma w tej chwili literalnie nic ciekawego, i że za tę mamałygę skasowano mnie na prawie pięć zeta. Jednak potem moja złość nieco minęła, bo „Do Rzeczy” udobruchało mnie wywiadem z Jarosławem Gowinem.
Niewątpliwie gdyby Jarosława Gowina nie było na naszej scenie politycznej, to koniecznie trzeba byłoby i tak skonstruować coś na jego podobieństwo. To człowiek absolutnie znakomity, można go jeść łyżkami. Ja osobiście nie chciałbym doczekać dnia, w którym Jarosława Gowina z jakichś przyczyn by zabrakło. Jarosław Gowin, w mojej skromnej opinii, domknął ostatecznie budowę polskiej polityki i zarazem polskiej demokracji. Ta demokracja byłaby bez niego niepełna i niewartościowa, a tak, gdy jest już z nami ON, nic już do niej w zasadzie nie można dodać. Gowin to zwornik, zwieńczenie i opoka zarazem.
Wróćmy jednak do wywiadu, o którym już wspomniałem. Wszystko to co Jarosław Gowin w nim opowiada wprawiło mnie w niemy zachwyt. Otóż Jarosław Gowin już w samym tytule jasno nam komunikuje: nie dopuszczę Leszka Millera do władzy. Nie wiem jak Wy, ale ja głęboko odetchnąłem. Cóż za przepyszna i chwacka sztafeta. Miller przecież zapewnia, że nie dopuści do władzy okropnego Kaczyńskiego, więc jeśli Millerowi nie uda się z jakichś przyczyn tego dokonać, to mamy drugi pierścień w postaci Gowina, który zatrzyma Millera i Kaczyńskiego razem wziętych . Bingo! Przecież ten człowiek już teraz zasługuje na Virtuti Militari!
Sam wywiad ocieka wprost ciekawymi kwestiami. To znaczy oczywiście, jeśli nikt jeszcze się nie zorientował, ja z Jarosława Gowina robię sobie jajca. Ten facet to oczywisty i bezsporny mistrz bleblania. Blebla, blebla i blebla. Blebla na dodatek zupełnie „Od rzeczy”. Mówimy o człowieku, który przez blisko 6 lat wygrzewał rozmaite stołki z rekomendacji partii, z którą dziś zamierza się srogo rozprawić. Gowin miał blisko 6 lat na to, żeby wpłynąć na swoją partię żeby ta zrealizowała choćby promil swoich zapewnień przedwyborczych. Nie miał do tego głowy, bo musiał rozpychać się łokciami, a w międzyczasie jeszcze pełnić funkcje wychowawcze wobec Janusza Palikota.
Teraz, gdy bycie w Platformie już mu się znudziło, dalej opowiadać o tym jak to on będzie reformował kraj. On będzie to robił teraz już nie z poziomu partii rządzącej, a z poziomu mikrokanapy obdarzonej poparciem rzędu koma 3 procent. Gowin sam wyskoczył ze swojej partii kiedy wyczuł, że ta może lada moment wylecieć z szyn, a teraz śmiejąc się niemal nam w twarz opowiada, że w jego partii nie ma miejsca dla koniunkturalistów.
Nic to. Najgorsze w bleblaniu Gowina jest to, że to bleblanie już kiedyś słyszeliśmy. Słyszeliśmy to bleblanie o konserwatywno-liberalnych planach Platformy Obywatelskiej. Słyszeliśmy bleblanie o tym jak to oni chcą dbać o rodzinę, jak chcą dbać o wartości, no i doskonale w końcu słyszeliśmy bleblanie o pomysłach gospodarczych, o cięciu podatków, uwalnianiu gospodarki i wszystkie te sraty pierdaty, które łykają dziś jedynie pogrobowcy Korwina i dzieci w przedszkolach. To już naprawdę bezczelność panie Gowin, wie pan?
Pan Gowin jednak nie traci rezonu. W wywiadzie dla „Do Rzeczy” bebla o tym, że on jest jedyną prawicą w Polsce, że wszystko inne to lewica, z PiS na czele, które na dodatek jak twierdzi nasz konserwatysta-liberał to lewica populistyczna. Panie Gowin, PiS to partia daleka od doskonałości, ale o ile sobie przypominam to ta lewica populistyczna zdołała obniżyć jakiś podatek, a co by nie mówić o becikowym to ono było, ktoś je wdrożył. Pańska partia, w której pan tak cierpiał podatki jedynie podnosiła. Polityka prorodzinna pana partii polegała jedynie na poprawianiu losów rodzin wybranych.
I tak sobie Jarosław Gowin bebla i bebla. Ja nie dałem się zbić z pantałyku i zajrzałem na stronę internetową „Polski Razem”. Nic tam nie ma. Nic, zero. Filmik z Gowinem i kilka okrągłych zdań o tym jak to Gowin będzie wprowadzał wolność gospodarczą. Gdzie pan będzie wprowadzał tę wolność? W kraju gdzie nie istnieje w zasadzie wymiar sprawiedliwości, a kobitka która wjechała samochodem do podziemi dla pieszych śmieje się sądowi w twarz? Może trzeba by zacząć od podstaw zamiast karmić Polaków fantazmatami z podręcznika historii idei dla studentów pierwszego roku?
Tak sobie obserwuję tego Gowina i się zastanawiam dużo. O co tu chodzi? To, że PiS wyborów nie wygra to jest już oczywiste. Pan Gowin mówi w wywiadzie wyraźnie, że PiS nie ma zdolności koalicyjnych, czyni jednym słowem z tego faktu zarzut partii J.Kaczyńskiego. J.Gowin tego problemu nie ma. Jak można zrozumieć, on tę zdolność koalicyjna ma, i choć chwilę wcześniej mówi, że wszystkie partie to lewicowe zło, to przecież on ma koalicyjną zdolność i jakby trzeba było po raz kolejny ratować Polskę to on i z Tuskiem i Millerem w koalicje wejdzie. No bo chyba z Kaczyńskim nie wejdzie w żadne alianse, z partią która nie ma – no tak przecież, powtarzam, sam mówi – nie ma zdolności koalicyjnej. Gowin zdaje się całym sobą mówić: Polacy, jestem alternatywą, jestem jednocześnie i prawicowy i taki fajowy luzak, będę obniżał podatki, zobaczycie. Ja zatrzymam Millera i nie wejdę z żadną koalicję z lewicowo-populistycznym Kaczorem. Ja będę inny, naprawdę.
Ta operacja może odnieść fantastyczny wprost sukces. Kilka prawicowo-estetycznych kanap zbierze razem z 7 punktów procentowych w wyborach. Te 7 punkcików to będą głównie głosy tych, którzy z braku laku, gdyby nie estetyczne kanapy, może i na ten PiS zagłosowały, nawet i zatykając nos. A tak to tych 7 punktów PiS-owi zabraknie, PO będzie druga największą partią ( o ile nie pierwszą) i Miller będzie faktycznie zatrzymany, dalej będzie służył Tuskowi do wycierania korków po meczach. Nasz Gowin to prawdziwy Napoleon i Bismarck w jednym. Gdyby nie to beblanie powiesiłbym sobie jego obraz w gabinecie, którego jeszcze zresztą nie posiadam.
Komentarze