Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
4504
BLOG

Nie ma Lecha, to i nie ma mostu

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 232

Bywają takie chwile, kiedy w obliczu zaistniałych sytuacji człowiekowi odbiera formalnie i mowę, i słuch, i węch. Bo każdy z nas może mieć prawo do marzeń, np. takich, że ludzie zamieszkujący tę samą ziemię co my, nawet pod tą całą hałdą złych cech jakie każdy z nas w sobie nosi, mają w sobie choćby drobny zaczyn – tak, to śmieszne, wiem – człowieczeństwa. Niestety, o marzeniach śpiewał kiedyś Lennon, a niedługo potem zginął od pistoletowej kuli.

Doprawdy nie wiem co napisać, w chwili gdy czytam, że radni Platformy Obywatelskiej zablokowali możliwość nazwania bydgoskiego mostu imieniem Lecha Kaczyńskiego. Tutaj nie mam już w zasadzie żadnego pola do niuansowania, pozostaje mi do dyspozycji jedynie jakiś tępy smutek i jeszcze bardziej tępe uświadomienie sobie tego, gdzie, i jak, przyszło nam żyć. Bo przecież nie chce się wierzyć w to, że ludzka małość może się tak dramatycznie zmaterializować jak właśnie tam, w Bydgoszczy.

Cóż, pozostaje jedynie wierzyć w to, że informacja o bydgoskim moście to po prostu typowa dziennikarska pomyłka. Ot, siedzi w redakcji jakiś młodziak, co to został zmuszony, pod groźbą zerwania śmieciówki, do znalezienia ładnego, krwistego newsa. Pozostaje wierzyć w to, że już jutro, czy pojutrze, ktoś tą wiadomość odwoła, sprostuje i nam wszystkim wytłumaczy, że to „nie tak”. Jest to wiara oczywiście niczym nie podparta, ot raczej maligna.

Czy Lech Kaczyński był politykiem bez wad? Nie. Czy popełniał błędy? Oczywiście. Dlaczego więc pewne osoby uznały, że jego los nie upoważnia go do tego, by jego imieniem nazwać, niezbyt ładne swoją drogą, dzieło inżynierii lądowej? On – jak to piszą w mediach – nie zasłużył. Nie zasłużył choć wiele lat poświęcił na realną pracę w trudnych, opozycyjno-PRL-owskich czasach. Nie zasłużył, choć zginął stojąć na czele państwa polskiego, zginął i opuścił swoich rodaków tak samo jak Narutowicz, czy Sikorski.

W tym momencie ręce świerzbią żeby zapytać: a czym można się zasłużyć w III Rp? Pijaństwem nad grobami polskich żołnierzy? Kaleczeniem języka polskiego? Wynoszeniem dokumentów dotyczących samego zainteresowanego? Czy to wystarczy do zostania ponadczasowym politykiem?

Decyzja bydgoskich macherów wykracza poza normalne pojmowanie polityki z całym jej przynależnym profilem walki. Ta decyzja wykracza i pokazuje nam wówczas wprost, bez żadnych upiększeń, co pozostaje na takim opuszczonym terytorium. Tam pozostaje już jedynie tragiczna ludzka umysłowa nędza, którą na dodatek dziś nazywa się „sprawiedliwością”, „tolerancją” i „mądrością”. Co tak naprawdę się w tej dżungli kryje, tego możemy się jedynie domyślać, ale nie trudno zgadnąć, że nic dobrego.

To co za chwilę napiszę, zabrzmi być może okrutnie i płytko, ale są chwile kiedy żaden inny, po stokroć ładniejszy argument, przestaje mieć jakąkolwiek wagę. Otóż powiem tylko tyle, że gdyby podobna tragedia jak ta smoleńska, dotknęła kogokolwiek z najbardziej prominentnych polityków PO, premiera lub prezydenta z ramienia tej partii, nigdy w życiu nie przyszło by mi do głowy, by odbierać im prawa do upamiętnienia ich w formie pomnika, obelisku czy tablicy pamięci. Ba, sam bym za tym głośno nawoływał. Są bowiem sprawy, które wykraczają poza codzienne pożeranie bieżączki. Są sprawy ponad to, czy ten jest z tej czy tamtej partii. A jednak nie ma takiej granicy, której ludzka istota nie potrafiłaby przekroczyć, nawet pomimo tego, że owo przekroczenie odbywa się w świetle kamer.

Oczywiście decyzja bydgoskiej PO łączy się wspaniale z chórem tych, którzy za pomocą internetu mówią: tak jest, kto jest ten Kaczor i dlaczego jego imieniem ma nazywać się jakiś most? Tego nie można już czytać bez uszczerbku na duszy. Cóż można na to wszystko powiedzieć? Niewiele. Chyba tylko to, że jeśli może być z nami jeszcze gorzej to z pewnością będzie, i to o wiele gorzej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka