Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
1927
BLOG

Kto się boi JOW-ów?

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 78

 

Na Salonie coraz częściej mówi się o JOW-ach. Oczywiście, ktoś może powiedzieć – kolejny Salonowy zryw, temat dnia, obtłukiwany przez każdego, byleby tylko popłynąć z głównym nurtem dyskusji. Być może. Tym razem jednak, kwestia jest na tyle ważna, że to bardzo dobrze, iż jest tak masowo omawiana. Wreszcie nasza uwaga skupia się wokół naprawdę fundamentalnej i merytorycznej kwestii, a nie na jakimś fragmencie tandetnego politycznego „szoł”, które nam się funduje od dwudziestu bez mała lat. Polski ustrój polityczny, ta polska quasi-demokracja potrzebuje natychmiast jakiegoś wstrząsu. Potrzebne jest natychmiastowe leczenie kanałowe, bo już chyba nawet małe dzieci widzą, że polskie życie polityczne to po prostu farsa. Partyjne koncerny, upasione na budżetowej kasie, to podręcznikowe przykłady kumoterstwa, nepotyzmu, kolesiostwa, komformizmu i czegoś na kształt wspólnoty feudalnej. Dobrze się bawią przesuwając pionki na szachownicach i biegając od telewizji do telewizji. Będzie dosyć.

To jak politycy boją się JOW-ów, dobrze obrazuje mała scenka sytuacyjna z wczorajszego wieczora. Bloger Stef1 (którego pozdrawiam przy okazji) napisał krótką notkę, właśnie na temat JOW. Nie minęły dwa strzały znikąd, gdy blog Stefa zaszczyca swoją wizytą nie kto inny jak sam najprawdziwszy poseł RP – Janusz Wojcechowski. Mam nadzieję, że Stef1 nie pogniewa się za to, iż zacytuję to co poseł na jego blogu był napisał. A leci to tak: „No przecież mamy JOW-y do Senatu. I kto został wybrany? Orły, sokoły?” Słusznie ktoś w komentarzach poniżej zarzucił posłowi nerwowość. Tak, nerwowość. Bo oni dobrze wiedzą, że wraz z JOW-ami skończy się to sobiepaństwo, które oglądamy na co dzień w telewizorach. Bylibyście chociaż panowie choć trochę uczciwi i nie nazywali tego demokracją.

JOW-y nie sprawią cudu – to należy podkreślać na każdym kroku, bo ten kontr-argument często jest podnoszony przez tych, którzy uważają, że dziś mamy do czynienia z demokracją idealną i nic, broń Boże, nie należy zmieniać. Nie chodzi o cud moi drodzy. Nie ma recept na cuda, tym bardziej polityczne. Tu nie chodzi o żaden cud, że się powtórzę. Tu chodzi – uwaga, uwaga można się śmiać – o elementarną uczciwość. Bo to co nazywamy dzisiejszym systemem parlamentarnym uczciwe nijak nie jest. To klub Pickwick'a dla paru panów, którzy zęby zjedli na ruchach pozornych i na promowaniu żon, kochanek, kolegów i wiernych giermków, holowanych przez życie niczym jakieś życiowe kaleki. Czy to dziwne, że ci panowie się boją, kiedy tylko o JOW-ach zaczyna się mówić? Nie, mnie to nie dziwi. Kiedyś przyjdzie dzień, że będziecie musieli stanąć twarzą w twarz z wyborcą, a nie tylko łaską wodza i listą wyborczą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka