Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
1074
BLOG

Homo Informaticus podbija świat

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Rozmaitości Obserwuj notkę 27

 

Miałem kiedyś kolegę, który należał do naszej paczki. W okresie studiowania, jak każdy z nas klepał bidę i tak samo jak my zapijał najtańsze słone paluszki najtańszym piwem. Kolega ten studiował informatykę i chwilę potem gdy się obronił, błyskawicznie znalazł pracę w odróżnieniu od reszty z nas, gdyż dzisiejsze bezrobocie młodych przy tamtym to jakiś żart. Kolega ten momentalnie kupił sobie mieszkanie, samochód a u jego boku pojawiła się bardzo ekskluzywna blondynka. My zostaliśmy jeszcze długo przy paluszkach i sikaczu. Tak właśnie wtedy zaczęła się era informatyków, która najprawdopodobniej skończy się przez nich ostatecznym przejęciem rządów absolutnych.

Teraz sobie uświadamiam, że byli obok mnie od zawsze, nawet w szkole podstawowej kiedy pojawiały się pierwsze ZX Spectrum czy Atari. Późniejsi informatycy już wtedy się wyróżniali. Chodzili w tzw. cichobiegach i na wszystkich przerwach grali w ping-ponga. Dziś są wszędzie. Kiedy jadę do pracy, towarzyszą mi ich całe watahy. Mają drogie ciuchy i rozmawiają o błędzie przeplotu w trzecim stosie ósmego kilobajtu. Albo o tym że serwer padł.

Skąd myśl taka, że będą rządzić. No skąd. Już teraz jest tak, że procesory i systemy operacyjne są nawet w dziecięcych zabawkach. Informatyzacja postępuje w takim tempie, że ja osobiście zaczynam się bać. Ona ma wpływ nawet na mój zawód. W zeszłym tygodniu moja szefowa zapomniawszy w czasie inwentaryzacji pewnego obiektu upewnić się co do tego, że w terenie jest hydrant p.poż zrobiła to nie ruszając sie z miejsca...na Google Street View...Była to pierwsza inwentaryzacja on-line jakiej byłem świadkiem i kiedy to się stało każdy z nas poczuł, że już jutro może być jeszcze gorzej. Przecież to wszystko ktoś musi konserwować, naprawiać, apdejtować, synchronizować i formatować. Proces przybywania ilości informatyków musi być potworny. Za chwilę okaże się, że my wszyscy jesteśmy tylko skromnym dodatkiem do informatyki i informatyków, a ten kto nie będzie umiał napisać nic w kodzie HTML będzie musiał poddać sie eutanazji jako jednostka zbędna.

Niech nikt się z tego nie śmieje, bo my wszyscy siedzimy w tym po uszy. Salon 24 staje się dla wielu z nas czymś niebezpiecznym. Ręka w górę ten kto gdy zobaczył jakieś ciekawe bądź bulwersujące zjawisko pomyślał najpierw że to dobry temat na notkę. Przekładamy te nasze myśli na bity i oddajemy w ręce informatyków, którzy zamieniają to na stronę w necie.

W ogóle nachodzą mnie przeróżne myśli związane z Salonem. Np. po ponad 4 latach pisania tu coraz bardziej męczy mnie ta Salonologia - kto gdzie powinien i o czym pisać, kto wszedł nie na ten blog co trzeba i nie to co trzeba napisał w komentarzu. Te odejścia, trzaskania drzwiami, powroty, kłótnie o bany oraz hierarchia basiorów z SG. Nie mogę już tego czasem słuchać. Ja np. lubię czytać bloga Renaty Rudeckiej Kalinowskiej i kto mi co zrobi? Czytam wszystkie jej notki - notek Seawolfa np. zdołałem przeczytać do końca tylko dwie. tak, tak drogi czytelniku - dobrze wiem że robisz tak samo ale nigdy się do tego nie przyznasz. Po prostu RRK pisze ostrym piórem i chyba o to chodzi w blogowaniu, a przecież jeśli ktoś zamierza z blogów czerpać wiedzę o świecie i rzeczywistości, czy też wyrabiać sobie na ich podstawie bezkrytycznie światopogląd to powinien w mojej opinii nieco się nad swoim postępowaniem zastanowić.

Ja zresztą przeczytałem trochę swoich notek z przeszłości i się zafrasowałem. Chwiejne to wszystko, poszczególne zdania zdają się o siebie potykać aż w końcu wszystko leci niczym domino. Jakieś kostropate tezy, smętny humor - zgroza. No ale cóż. W końcu póki co jeszcze jesteśmy tylko ludźmi i mamy prawo się mylić. Mamy prawo pisać głupie teksty albo odchodzić z S24 czy też potem chyłkiem wracać.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości