Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
7429
BLOG

Pogubiona red. Lichocka (?)

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 149


Kupiłem w ten weekend, po długiej bardzo przerwie, moją ulubioną niegdyś weekendową Rzepkę. Oczywiście pierwsze co w takich wypadkach robię, to śliniąc kostropate paluchy wyszukuję pośpiesznie wywiadu Mazurka. Mazurek jest w tej chwili jedynym dziennikarzem w Polsce ( może oprócz Zaremby jeszcze ), którego jestem w stanie bezboleśnie przyswajać.

No i mam. Tym razem Mazurek bierze na „tapetę” panią redaktor Lichocką, i czyni to w swoim stylu jak najbardziej. Czyli bez taryfy ulgowej.

Pani redaktor Lichocka -  tu pozwolę sobie wygłosić tytułem wprowadzenia seksistowski nieco  komentarz - rozporządzać może moją słabością do niej samej, gdyż podoba mi się niezwykle jako kobieta. W takich wypadkach mężczyzna jest nieco bez szans, nie do końca jest wówczas w stanie wypowiedzieć w pełni wobec niej krytyczne opinie. Mogę zabrnąć w tych żenujących wyznaniach dalej i ku uciesze zgromadzonej widowni przyznać się, że zdecydowanie największym jej atutem wobec mnie jest jej głos, który porusza się w takich rejestrach iż przyprawia mnie o gęsią skórę. Niemniej jednak, pomimo powyższych deklaracji, muszę sobie pozwolić na kilka wątpliwości jakie narodziły się w mej głowie po przeczytaniu, wspomnianego już, wywiadu z Panią Lichocką.

Redaktor Lichocką kojarzę jeszcze z czasów telewizji Puls, gdzie prowadziła programy na tematy bieżące. Widziałem ją tam jako inteligentną kobietę, sprawnie formułującą swe myśli, i która to kobieta nie musi mieć w studio promptera aby móc pracować na wizji. Potem nieco mniej ją już  rozumiałem, widząc jak się szarpie na antenie Telewizji Polskiej.

Teraz słyszę o niej różne inne rzeczy. No i też nie bardzo rozumiem dokąd ona kroczy.

Po tym co dowiedziałem się z mazurkowego wywiadu na temat jej aktualnego stanu umysłu, automatycznie niemal w głowie układa się pewien wspólny dla jej wypowiedzi mianownik. Brzmi on mniej więcej tak:

„Kiedyś mogłam pracować w dużych mediach, teraz nie mogę, więc jestem wkurzona”

To oczywiście jestem w stanie zrozumieć, gdyż to najnormalniejsze ludzkie uczucie pojawiające się zawsze i nieuchronnie wtedy, gdy wykonujemy długo jakieś starania, a w charakterze podziękowania za owe starania dostajemy w końcu kopa w d. Jednak Pani Lichocka ustawia to wszystko w szerszej perspektywie i łączy swoją niemożność pracy w mainstreamowych mediach z jakąś zmową elit.

Matko, to może być prawda, wszak świat mediów to świat gdzie nie ma miejsca dla etosowych uczciwców. Każdy kto choć trochę się o nie otarł, może to bezwzględnie i z całą stanowczością  stwierdzić. Tu wciąż mogę służyć, z ogromną chęcią, Pani Lichockiej mym ramieniem aby ją wspierać. Jednak w pewnym momencie – poniekąd dzięki zabiegom Mazurka – wypływać z niej poczyna pewien typ emocjonalności, której nijak nigdy nie umiem pojąć, i o który przyznam szczerze, nie posądzałbym akurat Pani Lichockiej. Zawsze bowiem miałem ją za kobietę dość wewnętrznie opanowaną.

Pani Lichocka stawiać zaczyna na szali dwa typy Polaków. Tych którzy – w jej opinii – dbają o Polskę, chcą jej dobra bez względu na okoliczności, przeciw tym, którzy mają ją za nic i najprawdopodobniej mają w tym jakieś, opłacane ze wschodu lub z zachodu, korzyści. Ci pierwsi to czytelnicy Gazety Polskiej, uczestnicy tej gazety klubów, oraz ci którzy z wypiekami na twarzach oglądali jej film pt.”Mgła”. Ci drudzy to ci, którzy chcą tylko ( cytuję ) spokoju, chcą spłacać kredyty i nie mają ochoty zawracać sobie głowy niczym innym. Mazurek i ja sam oniemieliśmy.

A więc wystarcza mieć tylko kredyt do spłacenia, chcieć móc na niego zarobić by stać się wysoce podejrzanym?

Ja sam do końca nie wiem co teraz począć. Gazety Polskiej co prawda nie kupuję ( Sakiewicz działa mi na nerwy ) ale podoba mi się iż te kluby działają, bo cenie sobie to że w Polsce ludziom chce się robić coś wspólnie, nawet jeśli do końca tej estetyki wyrażania poglądów nie czuję. Mało tego – obejrzałem, i to z zainteresowaniem film „Mgła”. Jednocześnie też spłacam kredyt, i – tu wstyd się przyznać – bardzo potrzebuję spokoju, zwłaszcza ostatnio. Ciekawi mnie jakby ten rebus Pani Lichocka rozwiązała i w którym worku bym się potem znalazł.

Strasznie mnie ten atak przeprowadzony przez Panią Lichocką na tzw. „szarych ludzi” zasmucił. Niechże mi Pani redaktor łaskawie wskaże nację, wśród której są jednostki tylko i wyłącznie politycznie zaangażowane, o ostro narodowych temperamentach, tacy którzy pójdą w okopy bez względu na miejsce, czas i okoliczności. Rozczaruję Panią. Nie ma takiej nacji. Każdy kraj składa się: 1. z ludzi wysoce uświadomionych politycznie, nie cofających się przed żadnym działaniem na rzecz dobra wspólnego. 2.interesujących się polityką i bieżączką w sposób umiarkowany. 3. jak i tych, którzy – jak to Pani red. ujęła – chcą tylko pracy i spokoju. Doprawdy potrzeba chyba tylko złej woli by wśród tej drugiej i trzeciej kategorii osób dostrzegać z automatu sowieckich beneficjentów. Zresztą jak wykazałem wyżej te grupy często się ze sobą miksują i ciężko o precyzyjne tworzenie tu jakichś nie zostawiających żadnych wątpliwości list proskrypcyjnych.

Kategoryzacje przeprowadzone przez Panią Lichocką są bardzo szkodliwe, niesprawiedliwe. Bo ja  - tu podam przykład na poparcie tezy o miksowaniu się - sam znam ludzi którzy głosowali na PO, trzymają się jej bardzo mocno, usprawiedliwiają Tuska za Smoleńsk i którzy na pytanie „czy broniliby Polski zbrojnie”, wręcz prychają i mówią „nie zadawaj głupich pytań, jasne że tak”. Ta sprawa jest nieco więc bardziej złożona droga Pani Joanno.

W ogóle nie strzępiłbym sobie tutaj klawiatury gdybym Pani Lichockiej nie cenił. Jak pisałem wyżej nie jest tak. Sądzę że dziennikarzy, podobnie uwrażliwionych na pewne kwestie w Polsce dojmująco brak.

Co się jednak stało, że ta zdolna dziennikarka osuwa się w rejony z których ciężko będzie o powrót? Radykalna, i nieco na mój gust rozedrgana na wskroś aktualna postawa Pani Lichockiej powoduje bowiem to, czego się boję najbardziej. To jest to co nazwał Mazurek i chyba też Warzecha ( Matko droga, zgadzam się z Warzechą!), ucieczką w rezerwat, w który to rezerwat media w typie TVN-owskim walić będą mogły już bez żadnych przeszkód, czyniąc tym samym z często słusznych i koniecznych do wygłoszenia postulatów jedynie nośne tematy dla pryszczatych twórców demotywatorów. Po co im w taki sposób pomagać?

Ja nie chcę czytać niczego w drugim obiegu. Chcę inteligentnych, spokojnie wyłuszczających swoje rację dziennikarzy i publicystów potrafiących przekonywać tych nieprzekonanych na łamach dużych mediów docierających w jak najszerszym jak to się da wymiarze.

Dobra, zmierzam do sedna.

Chcę widzieć Panią Lichocką, która na łamach Rzepy, Uważam Rze czy nawet TVP zadaje niewygodne pytania ludziom, którzy te niewygodne pytania powinni bez dwóch zdań słyszeć dzień i noc, a nie skłóconą z całym światem, pełną pretensji i wartościującą w infantylny sposób ludzi. Z pozycji „drugiego obiegu” nie zada ona nigdy kłopotliwego pytania, powiedzmy panu Grasiowi. Z prostej przyczyny. Graś nie udzieli wywiadu Gazecie Polskiej choćby miał sczeznąć. I jeszcze będzie z tego dumny, a tłuszcza mu przy tym zaklaszcze niczym pomagierzy Rubika.

Nie może być tak, że tylko w jednym medium mają być ściśnięci dziennikarze którzy umieją więcej niż tylko kłapać dziobem w rytm Ostachowiczowskich narracji.

Pani Lichocka – nawet jeśli została rzeczywiście wypchnięta z dużych mediów, co jak pisałem wyżej nie jest niemożliwe – powinna w mojej opinii nieco się wstrzymać przed ucieczką w radykalność. Szkoda jej na niszę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka